Po wieczerzy wyszedł na spacer z przyjaciółmi do ogrodu...
„Judasz, otrzymawszy kohortę oraz strażników od arcykapłanów i faryzeuszów, przybył tam z latarniami, pochodniami i bronią”. Przecież znał Jezusa. Po co te latarnie i broń? Wiedział, że On nie będzie się bił ani awanturował. Kogo się obawiał? Swoich przyjaciół? Mateusza, Piotra, Jana i innych... No tak, ich mógł się obawiać. Ale przecież Iskariota nie zrobił nic złego... Powiedział tylko, gdzie można spotkać Jezusa. W końcu to władze żydowskie odpowiadają za wszystko...
Jak w życiu. Ja tylko „nagadałem na swojego sąsiada, przyjaciela, męża, żonę”.To oni „rozdmuchali” tą historię!
Judasz był mistrzem fałszu: w słowach, znakach, w życiu. Fałszywe były słowa Judasza:”Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ubogim?”(J 12,5) Fałszywa była jego troska o biednych. Fałszywy był jego pocałunek...
Narzeczeni ślubują sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską, a… Ludzie śpiewają w kościele „Liczę na Ciebie Ojcze”, a i tak liczą na siebie... Powtarzamy słowa psalmu: „Pan mym pasterzem, nie brak mi niczego”, a wciąż narzekamy na braki... Wyciągamy rękę lub pochylamy głowę na znak pokoju, a po wyjściu z Kościoła obgadujemy lub donosimy...
Judaszem jest każdy, który wypowiada słowa bez pokrycia, kto wykonuje gesty bez pokrycia. Każdy, kto nie żyje tak, jak mówi.
Nie śpiewaj Judaszu „wszystko Tobie oddać pragnę”, skoro nie pragniesz...
Jezus, skłoniwszy głowę, oddał ducha.
Było to przed Świętem Paschy... Tyle razy słyszeliśmy w ostatnich dniach, że godzina Jezusa jeszcze nie nadeszła. Do tej pory musiał ukrywać się, odchodzić, uciekać, czekać... Teraz jednak już wie w sercu: godzina już nadeszła, już czas...
Dzisiejszy wieczór jednoczy nas przy Stole. Stajemy się uczestnikami Jego Ostatniej Wieczerzy. Jezus z niezwykłą czułością pochyla się dziś nad każdym z nas, aby dotykać tego, co w nas jest słabością. Pragnie umacniać nas tym gestem i wyryć go w naszych sercach, byśmy napełnieni doświadczeniem Jego miłości, umywali nogi naszym braciom, pochylając się nad ich słabościami.
…Wstał od wieczerzy i założył szaty... Przebiera się: do pracy, do służby. A wziąwszy prześcieradło, nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. Robi coś zwyczajnego, prawie codziennego. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany.
Na tej ziemi każdy ma swój krzyż; powinniśmy jednak tak postępować, by nie być złym łotrem, ale dobrym. Ojciec Pio (CE, s. 23).
Pewne stare przysłowie mówi: ?Staraj się żyć tak, abyś to co robisz w tej chwili, było naprawdę tym, co robisz w tej chwili?. Zagmatwane, a jednak proste i mądre.
- Nie jesteś sam/a ? poproś o pomoc (jeżeli jej nie uzyskujesz oznacza to, że w przyszłości też będzie jej mało-zmień to)
Po raz pierwszy z ruchem uzdrowicielskim Reiki zetknąłem się w 1998 roku, kiedy to Teatr STU zorganizował w Krakowie coś w rodzaju festiwalu ezoterycznego. W jednej sali Pałacu pod Baranami odbywał się zbiorowy seans. Na stołach leżały osoby, wokół których gromadzili się "uzdrawiacze", kładący dłonie na odpowiednich punktach ich ciał.
- Jeśli potrzebujecie Bożej, uzdrawiającej energii, to chodźcie - zapraszała nas do środka przejęta młoda dziewczyna.
Potem osoby bardziej zaawansowane podawały swoje adresy, by chętni mogli się z nimi skontaktować. To były początki i pamiętny seans być może odbiegał od tego, co dzieje się w tej dziedzinie dzisiaj.
Chrześcijańskie źródła Reiki?Wtedy niewiele wiedziałem o Reiki, a deklarowane leczenie "Bożą mocą" wydawało się bliskie korzeniom chrześcijańskim. Zresztą teoretycy ruchu, opisujący jego narodziny, w sposób jednoznaczny powołują się na te źródła. Za jego twórcę uznają bowiem dr Usui, duchownego chrześcijańskiego, który próbował odkryć sposób, w jaki uzdrawiał Jezus. W tym miejscu rodzi się pierwsza wątpliwość, bowiem, choć w tradycji chrześcijańskiej mówi się o charyzmacie uzdrawiania, Kościół nigdy nie łączył go z jakimś ezoterycznym wtajemniczeniem, pozwalającym na korzystanie z niego, kiedy tylko się tego zapragnie.
Św. Paweł, który w swoich listach szeroko pisze o charyzmatach (por. 1 Kor 12-14), gdy wspomina o uzdrawianiu, nie określa go jako trwałej umiejętności, lecz każdorazowo, arbitralnie przez Boga udzielany dar (stąd używa on liczby mnogiej, pisząc o pojedynczych charyzmatach uzdrawiania - charismata iamaton). Tak też dar ten pojmowany jest we współczesnej katolickiej Odnowie charyzmatycznej, która dąży m.in. do odnowienia korzystania z charyzmatów w Kościele Katolickim1.
Przypadek Szymona MagaJuż sama chęć posiadania trwałej nadprzyrodzonej władzy uzdrawiania, jaką miał Jezus, patrząc od strony duchowości chrześcijańskiej, staje się wątpliwa. Problem ten doskonale ukazuje fragment Dziejów Apostolskich opowiadający o Szymonie Magu (por. Dz 8,9-24).
Rzecz działa się w Samarii, gdzie działalność ewangelizacyjną, potwierdzaną licznymi uzdrowieniami, prowadził diakon Filip. W tekście czytamy, że Szymon zajmował się czarną magią, wprawiał w zdumienie lud Samarii i twierdził, że jest kimś niezwykłym (Dz 8,9). I dalej: poważali go wszyscy od najmniejszego do największego: "Ten jest wielką mocą Bożą" - mówili (Dz 8,10).
Mimo własnych sukcesów i popularności wśród ludności Samarii, Szymon został ujęty nauczaniem i działalnością Filipa.
Uwierzył również sam Szymon, a kiedy przyjął chrzest, towarzyszył wszędzie Filipowi i zdumiewał się bardzo na widok dokonywanych cudów i znaków (Dz 8,13).
Nawrócenie Szymona okazało się jednak niepełne, co miało się okazać niebawem. Wieść o sukcesach apostolskich w Samarii dotarła do apostołów, którzy przebywali w Jerozolimie. Wystali oni zatem Piotra i Jana, aby ci modlili się o dary Ducha Świętego dla nowo nawróconych Samarytan. Pogańska mentalność Szymona ujawniła się w momencie, gdy zaproponował apostołom pieniądze w zamian za nadprzyrodzone charyzmaty: "Dajcie i mnie tę władzę" - powiedział - "aby każdy, na kogo nałożę ręce, otrzymał Ducha Świętego" (Dz 8,19).
Swoją propozycją Szymon ukazał, że nie rozumie chrześcijańskiej darmowości laski, jak i tego, że zależy ona nie od magicznych praktyk człowieka, lecz od bezinteresownego udzielania się Boga.
Nagana ze strony Piotra była natychmiastowa: Niech pieniądze twoje przepadną razem z tobą (...) gdyż sądziłeś, że dar Boży można nabyć za pieniądze. Nie masz żadnego udziału w tym dziele, bo serce twoje nie jest prawe wobec Boga. Odwróć się więc od swego grzechu i proś Pana, a może ci odpuści twój zamiar. Bo widzę, że jesteś żółcią gorzką i wiązką nieprawości (Dz 8,20-23).
W tradycji historia ta była wielokrotnie interpretowana jako opis grzechu kupczenia świętościami. Właśnie od imienia Szymona zaczęto określać to wykroczenie symonią. Dziś jednak, gdy już nie sprzedaje się odpustów jak w średniowieczu, pojęciu temu można by nadać całkiem inną treść: mianowicie chęć posiadania nadprzyrodzonej władzy, która byłaby całkowicie zależna od woli człowieka. Szymon bowiem chciał, aby każdy, na kogo położy ręce, otrzymał Ducha Świętego.
Nie ma więc tu miejsca na pokorną modlitwę, lecz jest chęć magicznego manipulowania Bóstwem. Św. Piotr od razu zauważa tę grzeszną postawę Szymona, gdyż mówi: ...serce twoje nie jest prawe wobec Boga i dalej widzę, że jesteś żółcią gorzką i wiązką nieprawości. Nieprzypadkowo porównuje Szymona do żółci, starożytni uważali ją bowiem za siedlisko złości, nienawiści, pychy, chciwości, zazdrości i hipokryzji. Zwracano też uwagę na fakt wizualnego podobieństwa żółci do miodu, lecz diametralnej różnicy w ich smakach.
Mimo ostrych stów Piotra (zresztą też kiedyś zwanego Szymonem), Mag nie zbuntował się przeciwko słowom pierwszego spośród apostołów, lecz przestraszony poprosił o modlitwę. I choć tradycja przypisuje mu założenie jakiejś sekty, ponieważ nie ma o nim więcej wzmianek w Nowym Testamencie, możemy przyjąć wersję bardziej optymistyczną, że zrozumiał swój błąd i nawrócił się.
Historia ta może być pouczająca także w spojrzeniu na poszukiwania dr Usui.
Dr Usui charyzmatyk czy okultysta?Paradoksalne jest, że odpowiedzi na swoje pytania chrześcijański mnich odnajduje nie w Piśmie Świętym, lecz w jakichś starych buddyjskich księgach. Tu znowu pojawia się rozdźwięk z buddyzmem, który w swojej klasycznej formie daleki jest od szukania tajemnej władzy, a wszelkie tego rodzaju zapędy traktuje jako przeszkodę w drodze ku nirwanie, rozumianej jako wolności od wszelkich pragnień. W opisach drogi do duchowego przebudzenia Buddy mocno podkreśla się potrzebę przekroczenia pokusy władzy, jaką oferują medytującemu demony.
Sam opis uzyskania władzy uzdrawiania przez dr Usui owiany jest nimbem tajemniczości. Ukazane są trwające 21 dni bliżej nieokreślone praktyki medytacyjne, po których duchowny doświadcza swoistego oświecenia, przy czym po raz drugi widzi znaki, które odkrył wcześniej we wspomnianych księgach buddyjskich. Samouzdrowienie zranionej stopy w trakcie powrotu miało przekonać go o uzyskani władzy uzdrawiania.
Powyższy opis nasuwa podejrzenie, że była to inicjacja okultystyczna, w trakcie której jakaś nieznana siła (ocultus) sprawiła, że dr Usui stał się jej przekazicielem (medium). Od tego czasu duchowny rozpoczął nauczanie adeptów, których poprzez kolejne inicjacje czynił przekazicielami energii Reiki.
Tak w inicjacjach, jak i w samym uzdrawianiu ważną rolę spełniają tajemnicze magiczne znaki, których poznanie i używanie ma dać władzę nad uzdrawiającą mocą.
Tu widać, jak daleko odbiegła praktyka uzdrawiania dr Usui od początkowych jej chrześcijańskich założeń.
Duchowny chciał odkryć metodę, jaka uzdrawiał Jezus, a doszedł do okultystycznego i magicznego panowania nad jakimiś mocami, co w sposób oczywisty kłóci się z chrześcijaństwem.
Chrześcijaństwo i Reiki - sprzeczność czy wzajemne uzupełnianie się?A jednak nie każdy od razu widzi te sprzeczności. Od czasu do czasu spotykam osoby, które starają się łączyć technikę uzdrawiania Reiki z chrześcijaństwem. Pewna mistrzyni Reiki radziła na przykład swoim uczniom, aby uczestniczyli często we Mszy Świętej, bo to oczyszcza ich kanały energetyczne. Można by powiedzieć: I cóż w tym złego, przecież zachęta do praktyk religijnych jest czymś dobrym! Nie wtedy jednak, kiedy odbiera się im chrześcijański sens, a nadaje właściwości okultystyczno - magiczne.
Z kolei inna adeptka Reiki, mieniąca się chrześcijanką, z dużym zaangażowaniem mówiła mi o centrach energetycznych w człowieku, zwanych z sanskrytu czakrami.
Nie miała przy tym świadomości, że są to pojęcia z zakresu antropologii okultystycznej, która stoi w sprzeczności z antropologią chrześcijańską. Wreszcie, od czasu do czasu w różnych wspólnotach wspomnianej już katolickiej Odnowy charyzmatycznej pojawiają się pojedyncze osoby, które chcą uczestniczyć w seminarium Odnowy w Duchu Świętym2 aby wzmocnić swoje uzdrowicielskie działanie.
Adepci Reiki zwykle angażują się w ten ruch w dobrej wierze. Bywa, że sami szukają sposobu uzdrowienia z trapiących ich dolegliwości, czasem zaś chcą ulżyć w cierpieniu swoim bliskim. W tych poszukiwaniach jednak podobni są do Szymona Maga, który, choć sam ochrzczony, dał się uwieść pragnieniu władzy nad swoim losem, bez oglądania się na Bożą Opatrzność. O tym, że uwiedzenie to może być niebezpieczne, przekonują przypadki osób, które, stosując bądź poddając się działaniu techniki Reiki, zaczęły przeżywać poważne problemy osobowościowe. Wprawdzie fizyczne objawy chorobowe ustępowały, ale w ich miejsce pojawiała się chroniczna bezsenność, wyczerpanie, stany lękowe, natrętne myśli samobójcze, słyszenie głosów, niezdolność do koncentracji.
Jacques Verlinde, francuski zakonnik, który przez wiele lat był zaangażowany najpierw w hinduizm, później w okultystyczne praktyki uzdrowicielskie, jednoznacznie przestrzega, że mediumistyczne otwarcie na nieznane siły może uczynić korzystająca z nich osobę bezbronna wobec ich działania.
W niektórych przypadkach (tak było w przypadku samego Jacques'a Verlinde) dopiero interwencja egzorcysty kładzie kres dramatycznym następstwom, jak i samej zdolności okultystycznego uzdrawiania.
Andrzej Idem
1 Początki katolickiej Odnowy charyzmatycznej, zwanej też Odnową w Duchu Świętym, datuje się na rok 1967, kiedy to grupa studentów z Pitsburga w USA na dniach skupienia doświadczyła niezwykłego działania Ducha Świętego. Od tego czasu Odnowa dotarta do wielu krajów świata. W Polsce Odnowa w Duchu Świętym liczy kilkadziesiąt tysięcy uczestników.
2 Seminarium Odnowy w Duchu Świętym to rodzaj, zwykle siedmiotygodniowych, rekolekcji, przygotowujących do ożywienia charyzmatów, które każdy chrześcijanin otrzymuje podczas chrztu i bierzmowania.
Post ScriptumTerapie i praktyki ezoteryczne coraz częściej docierają do świata osób duchownych. Przede wszystkim chrześcijan, choćby z Kościoła Episkopalnego, Baptystycznego, Zielonoświątkowców czy Katolickiego.
Warto wspomnieć tu chyba o najbardziej spektakularnym przykładzie Amerykanina, dominikanina, Matthew Foxa. Był on przez 33 lata duchownym katolickim. Uzyskał stopień magistra filozofii i teologii, ukończył także studia doktoranckie w Institute Catholique de Paris. Ostatecznie porzucił zgromadzenie zakonne i znalazł się poza Kościołem Katolickim.
Obecnie jest czołowym ideologiem i nauczycielem nurtu teologii chrześcijańskiej związanej z Nową Erą.
W Polsce wśród osób duchownych również pewnym wzięciem cieszą się niektóre nurty pseudoduchowości związane z New Age. Nie trzeba tu chyba dodawać, jak cennymi zdobyczami są ci duchowni dla ośrodków i liderów nurtów mistyczno - ezoterycznych, które starają się o legitymizację swojej działalności.
Zapewnienie szerokiej publiczności o tym, że metody i praktyki nie są sprzeczne z doktryną Kościoła Katolickiego, w znaczny sposób poszerza krąg oddziaływania ich nauczycieli.
Opisywana powyżej metoda uzdrawiania, zwana Reiki, jest również znana wśród duchownych. Wśród jej zwolenników są też propagatorzy wywodzący się z kręgów osób duchownych.
Jako przykład może posłużyć postać katolickiej zakonnicy, siostry Mariuszy Bugaj. Dokonywała ona - zdobywszy uprzednio tytuł wielkiej mistrzyni Reiki - licznych inicjacji adeptów tej metody . Prowadziła leczenie i kursy Reiki I i II stopnia. Oficjalnie uczestniczyła w corocznych Festiwalach Ezoterycznych organizowanych w Krakowie. Na skutek zamieszania i licznych zapytań, jakie zaczęły towarzyszyć jej osobie, w styczniu 1995 roku złożyła deklarację, że nie będzie prowadziła szkoleń Reiki, uczestniczył w spotkaniach uzdrowicielskich, udzielała wywiadów ani wydawała dyplomów ze swoim podpisem. W roku 1992 w Warszawie ukazała się jednak sygnowana imieniem s. Mariuszy książka Reiki. Usui Shiki Ryoho.
Ks. Roman Pindel podając w wątpliwość autorstwo tej książki pisał: "Piszę o autorstwie siostry w trybie warunkowym, ponieważ nie mogę zrozumieć, jak prosta siostra, która ma trudności z po prawnym zapisem tekstu o objętości jednej strony mogła być autorką całej książki, napisanej bardzo dobrze (...). W książce znajdują się stwierdzenia podważające ważne prawdy wiary: m.in. Jezus jest jedynie jednym z wybitnych twórców religii, a uzdrowienia dokonane przez Niego miały miejsce dzięki posiadaniu przez Niego umiejętności leczenia. Tę "umiejętność" może posiąść adept Reiki. Jezus bowiem swojej "metody" uzdrawiania nie przekazał Apostołom ani Kościołowi, ale "odkrył" je w X1X wieku tajemniczy duchowny z Japonii".
S. Mariusza pisze: " /dr Usui- przypis ks. R.P./ usilnie próbował odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób Jezus i jego uczniowie czynili cuda. Niestety, na takie pytanie nauki teologiczne nie dają odpowiedz wprost. Po głębokim zastanowieniu dr Usui postanowił sięgnąć do tradycji buddyjskich...
Wreszcie w jednym z buddyjskich klasztorów znalazł księgę, która zawierali zapomniane znaki, słowa oraz symbole, którymi posługiwał się Budda. Siostra przyjmuje więc system religijny zwany buddyzmem. Pierwsze wydanie tej książki, które zostało już wyczerpane, wprowadziło i wprowadza w błąd wielu wierzących. Jak dotąd, nie pojawiło się najmniejsze odwołanie stwierdzeń w niej zawartych, więc wiele osób sądzi, że siostra nadal podtrzymuje swoje poglądy" ( zob. ks. R. Pindel, Rejki metoda leczenia czy sekta?, w : Rejki - deszcz niebiańskiej energii?, Kraków 1997, s.16-17).
Ks. Roman Pindel podkreśla, że Reiki jako systemu religijnego i uzdrowicielskiego nie da się pogodzić z wiarą katolicką.
"Ponieważ w Polsce ogromni większość stanowią katolicy (w dużej części jednak słabo uformowani religijnie , więc usiłuje się dla nich uczynić z Reiki budź sami metodę leczenia, budź ruch bardzo zbliżony ideowo do chrześcijaństwa. Temu celowi służą modlitwy chrześcijańskie i pouczenia o cierpieniu, ale przede wszystkim sama obecność i zaangażowanie w ruch siostry zakonnej. Temu celowi służyło ukazanie się w 1993 roku w piśmie Nieznany Świat wywiadu z s. Mariuszą, którego treść poszerzono bez jej zgody. Mimo interwencji nie wydrukowano żadnego sprostowania - tłumaczyła przełożona s. Mariuszy." (zob. R. Pindel, op. cit., s.15-16).
Wykorzystano materiały dr Hanna Karaś - www.effatha.org.pl
Kultura Europejska jest spadkobierczynią kultury grecko-rzymskiej, a ta oparła się na wzorze egejskim i egipskim, babilońskich, sumeryjskich i innych. Mniejsze wpływy miały kultury Indii i Chin. Początek kultury Sumeryjskiej sięgają połowy IV tysiąclecia p.n.e. Sumerowie już wtedy stosowali w lecznictwie surowce roślinne. O istnieniu lecznictwa u Sumerów świadczą tabliczki zapisane pismem klinowym. Na początku II tysiąclecia p.n.e. miasta sumeryjskie upadły, a następnie weszły w skład Babilonii. Osiągnięcia Sumerów przejęli i kontynuowali Babilończycy i Asyrejczycy.
Babiloński król Mardukapaliddina II, kazał założyć ogrody w których były uprawiane zioła. W receptach babilońskich, podobnie jak sumeryjskich, nie podawano jednostek miar i wag, a tylko nazwy składników i sposób użycia. Duże znaczenie przypisywano porze sporządzania i podawania leku. Odwary sporządzano wieczorem i podawano choremu rano na pusty żołądek. Leki w przypadku zażywania na czczo wypijano z miodem, oliwą, winem lub mlekiem. Babilończycy i Asyryjczycy znali około 250 surowców leczniczych pochodzenia roślinnego i 180 zwierzęcych oraz 120 mineralnych. Nie wszystkie jednak recepty sumeryjskie, babilońskie i asyryjskie zapisane pismem klinowym udało się odczytać.
Inny ośrodek ziołolecznictwa powstał w dolinie Nilu wraz z państwem faraonów. Źródłem naszej wiedzy o stanie lecznictwa Egipskiego są zachowane napisy i rysunki na ścianach świątyń, papirusy o treści medyczno-farmaceutycznej oraz informacje z dzieł Greka Herodota z V w. p.n.e. i Rzymianina Pliniusza starszego (I w. n.e.). Najcenniejsze dane zawierają papirusy medyczne, a zwłaszcza chirurgiczny papirus Smitha z pierwszej polowy XVII w. p.n.e. Jest on odpisem ze znacznie starszego dzieła z około 3000 ? 2700 p.n.e. Z punktu widzenia farmacji bardzo ważny jest papirus Ebersa, spisany około 1550 r. p.n.e. zawierający wiele recept na sporządzanie leków. Egipcjanie znali mnóstwo roślin leczniczych, a niektóre z nich jak kminek, kolendra czy mak lekarski są wykorzystywane do dziś.
Ogromny wpływ na rozwój ziołolecznictwa miało odkrycie przez Kolumba Ameryki w 1492 r. oraz znalezienie przez Vasco da Gama drogi morskiej do Indii Wschodnich (1498). Powiększyło to asortyment roślin leczniczych o nowe gatunki. Rozpoczęło się naukowe opisywanie nowych roślin i surowców leczniczych, a upowszechniony już wtedy wynalazek druku umożliwił popularyzowanie wiedzy o lekach. Mikołaj Monardes (1493 - 1578), lekarz hiszpański z Sewilli, zajmował się badaniem i opisywaniem surowców leczniczych z Ameryki. Karol Kluzjusz (1526 - 1609), lekarz i botanik, profesor w Leodium, gdzie gromadził i opisywał rośliny krajowe i egzotyczne, był autorem dzieła Exoticorum libri decem (O surowcach egzotycznych ksiąg dziesięć) . Na uwagę zasługują też inni botanicy i lekarze, jak np. Hieronim Bock (Tragus, 1498 - 1554), Otto Brunfels (1498 - 1534) i Robert Dodonaeus(1517- 1588). W okresie Odrodzenia pojawiły się pierwsze drukowane zielniki o charakterze encyklopedii zielarskich, odgrywające rolę poradników lekarskich. Około 1481 r. ukazało się w Rzymie Herbarium, którego autorem był Apuleius Platonicus, a w 1491 r. został wydany w Moguncji Ortus sanitatis (Ogród zdrowia), który znalazł naśladowców w wielu krajach. Opracowania te nie były jednak wolne od średniowiecznych przesądów. Pracami nowatorskimi były herbarze Ottona Brunfelsa z lat 1530 - 1536 i Leonarda Fuchsa (1543). Wyróżniały się one prawidłowymi opisami roślin leczniczych oraz realistycznymi rycinami, szkicowanymi z natury. Do najważniejszych opracowań polskich tego typu należały: Herbarz polski Marcina z Urzędowa, napisany w połowie XVI w., ale wydany drukiem w Krakowie dopiero w 1595 r. w 22 lata po śmierci autora, oraz Zielnik Szymona Syreńskiego (Syreniusza), opublikowany w 1613 r. w Krakowie. Zielnik Syreniusza zawierał opisy 765 roślin i był w owych czasach najobszerniejszym opracowaniem dotyczącym ziołolecznictwa w Europie. Jan Krzysztof Kluk (1739 - 1796), kanonik z Ciechanowca, pierwszy opisał krytycznie florę polską w książce Dykcjonarz roślinny. Uwzględnił w tej pracy cechy botaniczne roślin, ich występowanie oraz własności użytkowe i lecznicze.
W połowie XIX w. wyróżnił się w dziedzinie znajomości i popularyzacji roślin leczniczych znakomity botanik i lekarz polski, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, Napoleon Ignacy Rafał Czerwiakowski (1808 - 1882), autor kilku publikacji z zakresu botaniki. Jego książkę Botanika lekarska do wykładów oraz dla użycia lekarzów i aprekarzów (Kraków 1861) można uważać za doskonały na owe czasy podręcznik ziołolecznictwa. Stosowany niekiedy termin fitoterapia (phytotherapia) pochodzi od słów phyton (roślina) i therapeuo (leczę) i oznacza leczenie roślinami, a powstał w końcu XIX w. w Niemczech jako reakcja na żywiołowy rozwój chemii. Rozpowszechnił się po pierwszej wojnie światowej, szczególnie we Francji, a następnie w innych krajach. W końcu XIX w. rozpoczął działalność popularyzatorską w dziedzinie zielarstwa i ziołolecznictwa farmaceuta polski Jan Biegański (1863-1939), autor kilkunastu książek i wielu artykułów z tej dziedziny. Już w 1894 r. wydał obszerną książkę, doskonale na owe czasy opracowaną, pt. Rośliny lekarskie i ich uprawa. Problematyką ziołolecznictwa zajmował się również Augustyn Czarnowski (1861-1935), stomatolog i homeopata, wydawca pisma ?Przewodnik Zdrowia" (1895-1922). W piśmie tym zamieścił obszerną pracę Zielnik lekarski. Ukazała się ona również w osobnych wydaniach, z których trzecie opublikowano w 1938 r., już po śmierci autora. Zawiera 18 wielobarwnych tablic roślin leczniczych.
W 1933 r. ukazała się książka dr. med. Jerzego Lypy pt. Phytotherapia. Roślinne środki lecznicze. Recepty dla lekarzy. Drugie wydanie tej publikacji z 1938 r. zawiera słowo wstępne prof. Jana Muszyńskiego. W pracy tej dr Lypa pierwszy w Polsce użył wspomnianego wyżej terminu fitoterapia w pisowni łacińskiej na określenie leczenia preparatami roślinnymi. W latach trzydziestych dr med. Edward Wasiutyński opracował cykl broszur o różnych grupach chorób i możliwości leczenia ich preparatami roślinnymi. Noszą one ogólny tytuł - Leczenie ziołami w opracowaniu dla wszystkich. Ukazały się w 1938 r. przy współpracy mgr. Jana Biegariskiego i obejmują choroby żołądka, wątroby i woreczka żółciowego, nerek, dróg moczowych, a także gruźlicę, reumatyzm, artretyzm i ischias.
Dr med. Zygmunt Węgliński, były dyrektor szpitala Sw. Ducha w Iłży, wydał książkę Mój system leczenia raka (Ostrowiec Kielecki 1934), w której omówił wiele preparatów roślinnych. Leonard de Yerdmon Jacąues, Polak o cudzoziemskim nazwisku, napisał książkę Kuracja roślinna, której trzecie wydanie ukazało się nakładem M. Arcta w Warszawie w 1936 r. Dr med. Stanisław Breyer opublikował w latach międzywojennych książkę Lekarz domowy, nakładem wydawnictwa ?Prawda" w Krakowie, bez podania roku druku, w której zalecał wiele przetworów z roślin leczniczych. Wybitnym popularyzatorem ziołolecznictwa w Polsce był Jan Kazimierz Muszyński (1884-1957), profesor farmakognozji i hodowli roślin leczniczych Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie oraz UL i AM w Łodzi. Opublikował kilka książek i wiele artykułów z tej dziedziny. Ziołolecznictwa dotyczy praca Fitoterapia, zawarta w książce Podręczna encyklopedia lekarza praktyka, t. III, 1938, cz. II - Współczesne metody leczenia. Następne wydania tej pracy ukazywały się oddzielnie pt. Ziołolecznictwo i leki roślinne. Wspomnieć należy również książki: Uprawa i zbiór roślin leczniczych (1946) oraz Ziołowa apteczka domowa (1948). Swoją przedmową prof. dr Muszyński opatrzył kilka publikacji z zakresu ziołolecznictwa innych autorów.
Jak widzimy ziołolecznictwo istnieje już od wieków. Szkoda, że coraz mniej w nim natury, a coraz więcej chemii...
Życie ludzkie nie rozpoczyna się z chwilą narodzin lecz w momencie poczęcia. Aby to zrozumieć powinniśmy najpierw pojąć głębokie znaczenie ciąży, zarówno dla matki jak i dziecka oraz wpływ tego czasu na późniejsze jego zdrowie. Powinniśmy wiedzieć, że w momencie połączenia komórki jajowej i plemnika pojawia się pierwsza komórka życia, która 36 godzin po zapłodnieniu tworzy już pierwszy zarodek niemowlaka.
Teraz przez dziewięć miesięcy maleństwo będzie przygotowywało się do samodzielnego życia. Złośliwi powiedzą, że po 36 godz jest dopiero zarodek. Ale czy martwa komórka może stworzyć życie? - ludzkie życie! Nie. Ta komórka jest komórką żywą od momentu poczęcia- niosącą powtarzam, ludzkie życie! Począwszy od szóstego miesiąca ciąży (a prawdopodobnie i wcześniej), dziecko jest już istotą "myślącą", czującą, doświadczającą, pamiętającą i reagującą na swoje otoczenie i na to, co się wokół niego dzieje. Jeżeli ze względu na długotrwały stres naczynia krwionośne ulegają obkurczeniu, a krew staje się słabszym nośnikiem tlenu to co może odczuwać wtedy dziecko?
Kiedy złość, zazdrość, złośliwość są dominującymi cechami charakteru, wtedy mówimy o takiej osobie, że jest choleryczna albo że ją żółć zalewa. Jakież to wymowne... W przypadku nadpobudliwości emocjonalnej wątroba wydziela więcej żółci do pęcherzyka żółciowego, ten z kolei zalewa nią żołądek i... Później dziwimy się dlaczego dziecko po porodzie ma ?żółtaczkę wrodzoną?, stany zapalne np. płuc lub układu moczowego. Pewne schorzenia często swój początek mają w emocjach.
Dlatego otoczmy troską życie! Nie tylko to bezbronne, najdelikatniejsze i najmniejsze lecz również życie człowieka żyjącego obok. Otoczmy troską jego rzadki uśmiech, otoczmy troską chwile spędzone razem i czas... podarujmy sobie czas na miłość i przebaczenie, by... nauczyć się żyć ? RAZEM.