Wyświetlenie artykułów z etykietą: tak

niedziela, 22 sierpień 2010 02:14

Emocja - narząd

Każda choroba fizyczna to powód, by zastanowić się nad relacjami z otaczającymi nas ludźmi i z sobą. Można ją nazwać wołaniem duszy o pomoc. Gdybyśmy tak dbali o własne zdrowie jak dbamy o swoje samochody, większość lekarzy nie miałaby pracy. Sądzę, że nie mieliby jej także wtedy, gdyby każdy z nas nauczył się rozumieć własne ciało i uwzględniał w codziennym postępowaniu jego sugestie. Ścisły związek pomiędzy emocjami, a narządami wewnętrznymi opisują też „ludowe mądrości”. Widać to najwyraźniej w obiegowych określeniach, jakimi obdarzamy ludzi o specyficznych cechach charakteru, np.: Do nienawidzącego świata nerwusa mówimy: „uważaj, żeby cię nie pokręciło” - stąd można wnioskować skąd bierze się np. sztywność mięśni np. karku. Złośnika za to pytamy: „co ci leży na wątrobie?”, a określenie „ile krwi mi napsułeś” wskazuje na zaburzone relacje między ludźmi. Wszystkie te „powiedzenia” pokazują nam emocje i ich konsekwencje.

 

Warto poznać dokładniej owe sprzężenia „emocja – narząd”, bo są to sprzężenia zwrotne. Nagłe sytuacje stresowe lub niewłaściwy sposób życia może znamionować rozwijającą się chorobę narządową, ale wiedzieć też trzeba , że poprzez odpowiednie postępowanie możemy ów narząd uzdrowić - przywrócić mu stan równowagi. Dopiero w takim przypadku istnieje pełna współpraca pomiędzy ciałem i duszą.

 

Dlatego tak istotne jest by w leczeniu zwracać uwagę nie tylko na dolegliwości ale również na stan ducha i postępowanie.

 

A jak jest w „realu” ? Ano tak, że kiedy stawia się wymagania choremu, który jeszcze może i powinien coś z sobą robić, wtedy taki człowiek wie lepiej co mu jest i dlaczego. Nie zgadzając się z terapeutą szuka innego lekarza – takiego, który będzie leczył oczekiwania zamiast choroby.

Dział: 2010
czwartek, 15 lipiec 2010 23:42

Mały Książe

„Dawno, dawno temu...” - w taki sposób należałoby dzisiaj opowiadać o zdrowiu albo o związkach międzyludzkich. Pochylmy się nad tym drugim:
W swoim gabinecie coraz częściej spotykam bardzo zmęczonych ludzi. Są tak zabiegani, że nawet chwilowa „bezczynność” ich denerwuje. Nie mają czasu na rozmowę między sobą, za to mają czas na załatwianie interesów. Nie mają czasu na wspólny posiłek, za to mają czas na spotkania „biznesowe”(szczególnie przy piwie). Nie mają czasu dla siebie, ale chcą być zdrowi (i piękni). Coraz rzadziej potrafimy cieszyć się małymi rzeczami, coraz rzadziej doceniamy swoje i cudze życie...
Mały książę pragnął by pewien „dorosły” narysował mu baranka. Lecz pragnął aby ów dorosły znalazł dla niego czas i porozmawiał o ważnych rzeczach...

„- Jeżeli baranek zjada krzaki, to je także kwiaty? - zapytał Mały Książę
- Baranek je wszystko, co napotka – odpowiedziałem.
- Nawet kwiaty, które mają kolce?
- Tak, nawet kwiaty, które mają kolce.
- A więc do czego służą kolce?
Nie wiedziałem. Byłem w tym momencie zajęty luzowaniem zbyt ściągniętego sworznia mego motoru. Niepokoiłem się bardzo, ponieważ zacząłem rozumieć, że uszkodzenie jest poważne, a woda do picia kończy się. Myślałem o najgorszym.
- Do czego służą kolce?
Mały Książę nigdy nie rezygnował z postawionego raz pytania. Byłem zdenerwowany stanem mojej maszyny i odpowiedziałem byle co:
- Kolce nie służą do niczego. To tylko złośliwość kwiatów.
Mały Książę westchnął, a po chwili milczenia powiedział urażony:
- Nie wierzę ci. Kwiaty są słabe, są naiwne. One zabezpieczają się, jak mogą. Im się wydaje, że z kolcami są bardzo groźne.
Nie odpowiedziałem. Mówiłem sobie w tej chwili: "Jeżeli ten sworzeń nie puści, wybiję go młotkiem". Mały Książę przerwał moje myśli
- I ty sądzisz, że kwiaty...
- Ale nie, nic nie sądzę. Odpowiedziałem byle co. Zajmuję się poważnymi sprawami.
Popatrzył na mnie zdumiony.
- Poważnymi sprawami?
Widział mnie stojącego z młotkiem w ręku, z palcami czarnymi od smaru, schylonego nad przedmiotem, który wydawał mu się bardzo brzydki.
- Mówisz jak dorośli.
Zawstydziłem się. Ale on dodał bezlitośnie:
- Nie rozumiesz nic. Mieszasz wszystko.
Był naprawdę bardzo rozgniewany. Potrząsał złotymi lokami, rozsypującymi się na wietrze. - Znam planetę, na której mieszka pan o czerwonej twarzy. On nigdy nie wąchał kwiatów. Nigdy nie patrzył na gwiazdy. Nigdy nikogo nie kochał. Niczego w życiu nie robił poza rachunkami. I cały dzień powtarza tak jak ty: "Jestem człowiekiem poważnym, jestem człowiekiem poważnym". Nadyma się dumą. Ale to nie jest człowiek, to jest grzyb.
- Co?
- Grzyb!
Mały Książę był blady ze złości.
- Od milionów lat kwiaty mają kolce. Mimo to od milionów lat baranki jedzą kwiaty. A czy nie wydaje ci się godne wyjaśnienia, dlaczego kwiaty zadają sobie tyle trudu dla wytworzenia kolców, które nie służą do niczego? Czy wojna między kwiatami a barankami nie jest rzeczą poważną? Czy to nie jest ważniejsze niż rachunki grubego, czerwonego pana? Jeżeli ja znam jedyny kwiat, który nigdzie poza moją planetą nie istnieje, i jeżeli mały baranek może go któregoś ranka zniszczyć za jednym zamachem, nie zdając sobie sprawy z tego, co czyni, czyż nie ma to żadnego znaczenia?
Poczerwieniał. Po chwili mówił dalej:
- Jeśli ktoś kocha kwiat,który jest jedyny na milionach i milionach planet, to mu wystarcza do szczęścia patrzenie na gwiazdy i mówi sobie: "Gdzieś tam jest mój kwiat:. Lecz jeśli baranek zje kwiat, to tak jakby wszystkie gwiazdy zgasły. I to nie jest ważne?
Nie mógł mówić dłużej. Wybuchnął płaczem. Noc zapadła. Porzuciłem moje narzędzia. Kpiłem sobie z młotka, ze sworznia, z wody i ze śmierci. Na jednej gwieździe, na planecie, na mojej Ziemi był Mały Książę, którego musiałem pocieszyć. Wziąłem go na ręce i ukołysałem. Powiedziałem:
- Kwiatowi, który kochasz, nie grozi niebezpieczeństwo. Narysuję ci kaganiec dla twego baranka, narysuję osłonę dla twego kwiatu... Ja...”

Antoine de Saint-Exupery „Maly Książę”

Często najpiękniejsza róża rośnie najbliżej, ale równie często obok znajduje się i baran...
Dział: Uncategorised
środa, 02 czerwiec 2010 22:25

Spacer z aniołem

Pewien człowiek bardzo chciał poznać Bożą drogę, dlaczego świat wygląda jak wygląda. Kiedy położył się pod drzewem i rozmyślając nad tym prosił Boga o odpowiedź, stanął przy nim anioł i powiedział:
- Chodź ze mną a pokażę ci drogi Pana. Nie namyślając się długo poszedł za aniołem. Spotkali na swojej drodze dwóch ludzi. Pierwszy człowiek, który był niezbyt dobrym, wręczył złoty kielich drugiemu człowiekowi. Anioł zaczekał, aż zasną, zabrał kielich dobremu i zaniósł z powrotem dla niezbyt dobrego. Człowiek idący z aniołem spytał:
- Co robisz przecież to złodziejstwo. - Nie zadawaj pytań tylko chodź i patrz, a poznasz drogi Boże - odpowiedział anioł.
Poszli więc dalej do chaty pewnego biednego człowieka. Gdy ten wyszedł z domu, anioł podpalił jego dom. Zirytowany człowiek idący z aniołem oburzył się na niego i zaczął gasić płomień, jednak anioł mu nie pozwolił:
- Jak możesz podpalać dom tego biednego człowieka! Powinieneś pomagać ludziom, a nie ich dręczyć - krzyczał człowiek
- Powiedziałeś, że chcesz poznać zamysł Boga, nie wtrącaj się więc tylko chodź dalej!
- Idąc dalej dotarli do strumienia i zatrzymali się przed kładką. Gdy zbliżył się ojciec ze swoim synkiem i weszli na kładkę, anioł przewrócił kładkę tak, że ojciec z synkiem wpadli do wody. Prąd wody porwał dziecko i utopiło się. Ojciec wyszedł z wody i zasmucony wrócił do domu.
- Nie, tego już za wiele. Zniosłem jak okradłeś sprawiedliwego, podpalałeś dom biednego człowieka, ale to że zabiłeś niewinne dziecko, to już za dużo. Nie jesteś żadnym aniołem tylko demonem - krzyczał człowiek zdzierając kaptur z głowy anioła.
- Jestem aniołem wysłanym na ziemię przez Boga aby wypełnić Jego wolę na ziemi, a tobie wyjaśnić jaka jest Jego droga - odpowiedział
- Nieprawda! Bóg taki nie jest. Na pewno nie kazał Ci robić tego co robisz - krzyczał dalej człowiek.
- Dobrze, opowiem ci dlaczego zachowałem się właśnie tak w każdej sytuacji. Otóż w kielichu, który zabrałem sprawiedliwemu człowiekowi była trucizna. Gdybym zostawił ten kielich człowiek ten otrułby się. Człowiek podstępny, który chciał otruć sprawiedliwego poniesie karę za swoje czyny. Biedny człowiek, któremu podpaliłem dom, znajdzie w zgliszczach wielki skarb, który pozwoli mu żyć dostatnio do końca dni. Człowiek, którego spotkaliśmy tu nad strumieniem, był złym i okrutnym człowiekiem. Nie chce znać Boga i prowadzi życie bardzo rozwiązłe. Po stracie swego małego synka, który i tak znajdzie się w Niebie, nawróci się do Boga i zmieni swe życie. Tak obaj będą w Niebie. Gdybym tego nie uczynił, obaj zostaliby potępieni. Czy te wyjaśnienia pomogły ci zrozumieć wolę Bożą?
Człowiek słuchając z zainteresowaniem opowieści anioła zrozumiał, że Bóg widzi wszystko inaczej i bardziej doskonale niż on sam. Zrozumiał też, że na wszystko ma najlepsze rozwiązanie, choć zewnętrznie wydaje się ono bardzo bolesne.
Dział: Uncategorised
poniedziałek, 31 maj 2010 09:55

Zdrowy duch

Podczas poważnych schorzeń wszyscy za wszelką cenę chcą dobrze się poczuć, nie zwracając uwagi na przyczyny swoich dolegliwości. W kilku poprzednich artykułach ukazywałem związek pomiędzy emocjami, a chorobą, ponieważ mają one duży wpływ na nasze zdrowie. Kiedy Duch wychodzi z ciała, wtedy człowiek umiera. Mówimy: „wyzionął Ducha”. Mówimy, ale w to nie wierzymy. I tutaj zaczyna się problem. Czynimy zupełnie inaczej niż mówimy. Mowa nie jest spójna z czynem. Czyżbyśmy rzucali słowa na wiatr? Jeżeli tak jest z większością naszych wypowiedzi to co musi dziać się z sercem, jeśli mowa z niego pochodzi... Słowa mogą również być tworzone w wyniku logicznego myślenia czyli w mózgu. Tak więc jeżeli wypowiadamy słowa, w które nie wierzymy, to co musi dziać się w tej biednej głowie...Może migrena?

Duch w człowieku zajmuje bardzo ważne miejsce, choć nie bierzemy go pod uwagę. Doceniamy go i czujemy tylko w sytuacjach, kiedy jesteśmy smutni, depresyjni, szczęśliwi lub zakochani. Nauka w oczywisty sposób zjawiska te wyjaśnia i dobrze. Bo gdyby było inaczej to nasze życie opierałoby się wyłącznie na cudach, które w innym języku nazywane są „przypadkami”. Kiedy notorycznie jesteśmy smutni, zamknięci w sobie, lub złośliwi wtedy zabijamy w sobie Ducha (czasami również w innych). Na konsekwencje nie trzeba długo czekać. Depresja, choroby serca, przemiany materii itp. Ale od czego są leki? No właśnie. Powinny służyć człowiekowi pod warunkiem, że nie staną się celem samym w sobie tzn. nie wystarczy brać leków aby być zdrowym.

Nad dobrym samopoczuciem, tak jak nad każdą inną czynnością trzeba popracować. Zacznijmy zatem od siebie, od małych rzeczy. Może na początek zacznijmy częściej się uśmiechać, i rzadziej wysłuchiwać złych wiadomości, które z każdej strony wchodzą do naszego Domu. Organizm zacznie wytwarzać więcej endorfiny (tzw.hormonu szczęścia, który tłumi odczuwanie drętwienia i bólu natomiast wzmaga uczucie przyjemności i dobrego nastroju). Miną stany niepokoju, lęku i braku cierpliwości... , a w ich miejsce przyjdzie wiara, nadzieja i miłość.

Dział: Uncategorised
piątek, 28 maj 2010 00:56

Bóle migrenowe

Migrena to niestety popularna dolegliwość. Występuje znacznie częściej u kobiet niż u mężczyzn. Napad migreny oznacza ból głowy, któremu towarzyszą nudności i wymioty, zaburzenia wzroku, nadwrażliwość na dźwięk i zapach.

Napad trwa od kilku do kilkudziesięciu godzin. Może być wywołany przez emocje, zmiany pogodowe, czy pokarm (np. żółte sery, wino). Ból i zaburzenia wzroku obejmują zwykle jedną część głowy. Przyczyna dolegliwości jest różna u każdej z osób. Dlatego podawane gotowe mieszanki ziołowe na łamach kolorowych gazet czy w pseudo poradnikach kończą się stwierdzeniem „zioła nie pomagają”.

Każda terapia winna być indywidualnie dobrana dla każdej osoby, wtedy możemy mówić o powodzeniu dla działania ziół.

Na bóle migrenowe głowy, tak jak na większość chorób nie ma gotowej recepty czy jednorazowego leku – jest proces terapeutyczny, który dopiero pozwala usunąć przyczynę dolegliwości. Ale można stosować środki objawowe, które zdecydowanie złagodzą objaw bez skutków ubocznych tak często występujących podczas stosowania środków farmakologicznych. A więc podstawową zasadą jest sen: należy kłaść się spać przed godz 23 – dopiero wtedy organizm ma warunki do regeneracji. Pokój w którym odpoczywamy powinien być zawsze dobrze przewietrzony. Nie powinien w nim się znajdować komputer, oraz włączone telefony komórkowe. Kiedy ból jest silny i bardzo uciążliwy warto wtedy skorzystać z ciepłej kąpieli z małą lampką koniaku oczywiście do wypicia w wannie. To pozwoli na szybki i swobodny rozkurcz naczyń krwionośnych (stosować tylko w przyp.intensywnego bólu u osób dorosłych). Następną rzeczą jest masaż skroni i karku, najlepiej olejkiem narcyzowym. Spożywać zawsze rano śniadania, obiad do godz 13, a kolację do godz 17. To pozwoli zachować prawidłowy cykl przemiany materii i co za tym idzie poprawę krwioobiegu.

Dział: Uncategorised
środa, 26 maj 2010 00:41

Życzenia

W środku tygodnia, kiedy czas nie zawsze pozwala na to by się zatrzymać, życzymy wszystkim Mamom, by mogły zawsze cieszyć się obecnością swoich dzieci i dzieciom, by zawsze miały komu powiedzieć „Kocham Cię Mamo!”

Tak więc Kochana Mamo Życzę Ci aby dobry Anioł Stróż zawsze czuwał nad tobą, niech będzie twoim wodzem i przewodnikiem w czasie wędrówki po trudnych ścieżkach życia. Niech rozłoży swoje skrzydła i obejmie cię nimi tak, by chronić cię przed każdym złym słowem i samotnością.

Dział: Uncategorised
poniedziałek, 03 maj 2010 23:44

Małżeństwo

Małżeństwo jest dynamicznym procesem odkrywania-jak pisał Marion Stround. Małżeństwo jest podróżowaniem – nie przybyciem. W małżeństwie znalezienie właściwej osoby jest tak samo ważne, jak bycie właściwą osobą. Małżeństwo jest sztuką... i jak każdy twórczy proces wymaga wysiłku i przemiany tak, aby sławo „ja” zamieniało się w „my”. Aby radość z otrzymywania zamieniać na wspaniałomyślność obdarowania. By każdy upadek stawał się nową okazją do powstania. Bo miłość się staje... Miłość nie jest umeblowanym mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym „TAK”, ale jest mnóstwem „tak”, które wypełniają życie, pośród mnóstwa „nie”. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim. Dlatego dbaj o to, by nie zabijać nadziei, by nie poniżać lecz podnosić, nie rozpraszać, a zbierać. Bo dobre jest tylko to co uczciwe, wszystkie pozostałe dobra są fałszywe i podrobione.

Marion Stroud

Dział: Uncategorised
poniedziałek, 19 kwiecień 2010 01:28

Ach te zioła...

I znowu pytania: kiedy i jak pić zioła, czy zioła mogą kolidować z dotychczasowym leczeniem. By terapia przebiegała w sposób właściwy, musimy ściśle stosować się do zaleceń. Gdy dodatkowo rozpisana zostaje dieta, należy się do niej dostosować w 100%-tach. Tylko takie działania mogą przynieść w miarę szybkie i skuteczne działanie. Odnośnie jednoczesnego stosowania innych leków pisałem już o tym we wcześniejszym artykule pt.”Kiedy pić zioła”-zachęcam do przeczytania.

Są osoby, które zniechęcają się do terapii ziołowej w momencie, kiedy jakaś dolegliwość długo nie ustępuje, będąc dość uciążliwą. Otóż często objaw choroby jest bardzo odległy od jej przyczyny i dlatego tak się dzieje. Chorobę należy wyprowadzać zgodnie z procesem, regułą terapeutyczną. Jeżeli w przeszłości było dużo tzw „przechodzonych” przeziębień, należy najpierw je doleczyć, wtedy dopiero możemy mówić o ustąpieniu bólu kolan, ramion czy innej dolegliwości. W gabinecie są również takie sytuacje, gdzie jakaś osoba słyszy ode mnie, aby zmienić pewne dotychczasowe nawyki, sposób bycia lub życia. Wtedy zazwyczaj odchodzą mówiąc: „zioła mi nie pomagają”,że „to nic nie daje”, a czasami nawet że gorzej się czują. Zioła nie zmienią ludzkich zachowań ale owe zachowania mają duży wpływ na ludzkie życie i mogą je zamienić w niekończące się dolegliwości. Pewnego razu przyszedł do mnie człowiek, który cierpiał na notoryczne zaparcia. Nic mu,jak mówił, nie pomaga. Kiedy zapytałem czy lubi w domu gromadzić stare rzeczy w myśl „a może się kiedyś przyda”, odpowiedział, że lubi mieć wszystko „pod ręką” i od nikogo nie być zależnym. Zapytałem więc, jak radzi sobie z wybaczaniem? Odpowiedział, że nie gniewa się na nikogo, ale ma żal do syna, który go denerwuje od 20 lat, nie rozmawia z synową ale to ich wina. Powtarzał jeszcze kilka razy, że się na nich nie gniewa. Spójrzcie jakie sprzeczności, ile „nagromadzeń”. Są też osoby, które noszą niewypowiedziany żal np. do rodziców, ale to jeszcze inna historia i dodatkowa dolegliwość...Może jeszcze jeden przykład: Pewna mama mówi, że jej siedmioletnie dziecko cały czas kaszle, a lekarz podejrzewa astmę mimo, iż wyniki medyczne tego nie potwierdzają. Kiedy zapytałem ją o relację pomiędzy nią, a swoim mężem, powiedziała, że są normalne, jak w każdym małżeństwie. Ale w trakcie rozmowy okazało się,że relacje między nimi są-delikatnie mówiąc-”nie najlepsze”. Wieczna pretensja, wspólne obarczanie się winą... Brak miłości między rodzicami na pewno nie zapewni poczucia bezpieczeństwa swoim dzieciom, a co za tym idzie-zdrowia. Można się czasami „dusić” taką atmosferą. I kiedy mówimy w gabinecie by przyjechał mąż, że należałoby porozmawiać z obojgiem rodziców, wtedy okazuje się, że lepiej i łatwiej jest podać dziecku leki wziewne niż naprawić stosunki między sobą... Są przypadki, że przyjeżdżają oboje, ale kiedy w skrajnych przypadkach proponowana im jest najpierw psychoterapia, ich wspólna wizyta w gabinecie jest pierwszą i ostatnią - „w XXI wieku wierzysz zielarzowi?!”, „ I co, pije i pije te zioła, i nic nie pomaga!”. Ale czy naprawdę nie pomaga? Dziecku minęły stany podgorączkowe, w nocy przestało mieć duszności, minął ból brzucha ale kaszel nie ustąpił. Rodzice dostrzegali tylko to ostatnie. Kaszel nie ustąpił, więc nie ma sensu dalej pić ziół. O jaka szkoda... Nie tego, że dziecko nie będzie piło mieszanek ziołowych ale tego, że rodzice nie chcieli zrozumieć...-Bo przecież inni też się kłócą... tylko, że wasze dziecko jest bardziej wrażliwe od innych. Ale tego już nie słyszeli...A może nie chcieli słyszeć? Ile razy w życiu spotykamy się z takimi lub podobnymi historiami? Ile razy łatwiej nam wymagać od kogoś zamiast zacząć od siebie? Dawno temu ks. Twardowski w swoim wierszu napisał:

„Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą” - ale kto dziś jeszcze słucha...dziś wszyscy mówią, tak dużo mówią, że już nie mają czasu posłuchać.

Dział: Uncategorised
środa, 31 marzec 2010 21:05

Wielki Piątek

Po wieczerzy wyszedł na spacer z przyjaciółmi do ogrodu...

„Judasz, otrzymawszy kohortę oraz strażników od arcykapłanów i faryzeuszów, przybył tam z latarniami, pochodniami i bronią”. Przecież znał Jezusa. Po co te latarnie i broń? Wiedział, że On nie będzie się bił ani awanturował. Kogo się obawiał? Swoich przyjaciół? Mateusza, Piotra, Jana i innych... No tak, ich mógł się obawiać. Ale przecież Iskariota nie zrobił nic złego... Powiedział tylko, gdzie można spotkać Jezusa. W końcu to władze żydowskie odpowiadają za wszystko...

Jak w życiu. Ja tylko „nagadałem na swojego sąsiada, przyjaciela, męża, żonę”.To oni „rozdmuchali” tą historię!

Judasz był mistrzem fałszu: w słowach, znakach, w życiu. Fałszywe były słowa Judasza:”Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ubogim?”(J 12,5) Fałszywa była jego troska o biednych. Fałszywy był jego pocałunek...

Narzeczeni ślubują sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską, a… Ludzie śpiewają w kościele „Liczę na Ciebie Ojcze”, a i tak liczą na siebie... Powtarzamy słowa psalmu: „Pan mym pasterzem, nie brak mi niczego”, a wciąż narzekamy na braki... Wyciągamy rękę lub pochylamy głowę na znak pokoju, a po wyjściu z Kościoła obgadujemy lub donosimy...

Judaszem jest każdy, który wypowiada słowa bez pokrycia, kto wykonuje gesty bez pokrycia. Każdy, kto nie żyje tak, jak mówi.

Nie śpiewaj Judaszu „wszystko Tobie oddać pragnę”, skoro nie pragniesz...

Jezus, skłoniwszy głowę, oddał ducha.

Dział: Uncategorised
środa, 31 marzec 2010 21:03

Wielki Czwartek

Było to przed Świętem Paschy... Tyle razy słyszeliśmy w ostatnich dniach, że godzina Jezusa jeszcze nie nadeszła. Do tej pory musiał ukrywać się, odchodzić, uciekać, czekać... Teraz jednak już wie w sercu: godzina już nadeszła, już czas...

Dzisiejszy wieczór jednoczy nas przy Stole. Stajemy się uczestnikami Jego Ostatniej Wieczerzy. Jezus z niezwykłą czułością pochyla się dziś nad każdym z nas, aby dotykać tego, co w nas jest słabością. Pragnie umacniać nas tym gestem i wyryć go w naszych sercach, byśmy napełnieni doświadczeniem Jego miłości, umywali nogi naszym braciom, pochylając się nad ich słabościami.

…Wstał od wieczerzy i założył szaty... Przebiera się: do pracy, do służby. A wziąwszy prześcieradło, nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. Robi coś zwyczajnego, prawie codziennego. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany.

Uczniowie siedzą tam, nie wiedzą co myśleć. Przecież nie pierwszy raz przeżywają takie sytuacje, w których nic nie rozumieją – tak jak my... Wiedzą jednak, że w tym musi być ukryta jakaś większa nauka. Trzeba tylko cierpliwie czekać. No właśnie, znowu czekać! Tylko Piotr – on nie wytrzymuje! Przecież to nie jest w porządku, tutaj dzieje się coś nie tak, tego nie można zaakceptować! Coś jest tu postawione do góry nogami! Ile razy w ten sam sposób reaguję w swoim życiu. Ile razy ten sam biedny Jezus próbuje przestawić moje życie by nie było „do góry nogami”, a ja nie chcę tego zaakceptować? - „Tego co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale później to będziesz wiedział”. Znowu to samo: jeszcze nie rozumiesz, ale czekaj, miej cierpliwość, zaufaj...a będziesz wiedział. Kto nie może czekać, nie uczy się! Kto myśli, że jest Mądrzejszy od Mistrza, wpadnie w takie pułapki jak święty Piotr, który rzekł do niego: „Nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał”. Tak mocno reaguje bo chciał dobrze, ale jednocześnie głupio... Bądźmy ostrożni ze słowem „NIGDY” ! -tym bardziej w stosunku do Jego miłości. Wychodzi tutaj na jaw cały temperament tego dobrego Piotra, który jeszcze nie wyciągnął wniosków z tej nauki. Przecież niedawno Pan Jezus nawet krzyczał do niego: Precz, szatanie – to było straszne – ale i po tym jeszcze nie był mądrzejszy. Jeszcze myślał, że warto kłócić się z Jezusem ukazując mu swój punkt widzenia! A ja? Czy ja dzisiaj nie czynię tego samego? Czy nie przekonuję Boga do tego by to mój plan się wypełnił? By to On mnie wysłuchał? Pan Jezus jednak nie przejmuje się: zna go, wie że ma w sobie też swoją wielkość, za którą schowana jest dobroć i to zaraz wychodzi na jaw. Dopiero później te wartości zmienią swoją kolejność. Ale zauważmy, że Jezus stawia bardzo ostre wymagania. Nie idzie na kompromisy, na łatwiznę. „Albo – albo”. Jeżeli chcesz być moim uczniem, to musisz się upokorzyć, musisz przyjąć to – albo odejść. Czy rozumiesz, czy nie. Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną. To mocne słowa, to wymaganie pójścia na całość – dla jego dobra – i to na tej uroczystości, w Wieczerniku! W tym momencie najbardziej intymnym, w którym nazywa ich swoimi przyjaciółmi. To miłość, która potrafi wszystkiego wymagać, aby wszystko dać. To z miłości Pan Jezus mówi w ten sposób. Z miłości traktuje Piotra tak ostro, tak wymagająco: nie aby go niszczyć, nie aby go wydalić, lecz aby go ratować. „Wychowanie Boga, pedagogika Jezusa” - jak pisał W.Wermter

Aby umyć komuś nogi należy pochylić się, uklęknąć. Pokora przez służbę robi się wielka. Służba – to znaczy: robić się małym. Nie można umyć nóg na stojąco. Nie można służyć na stojąco. Kto chce służyć, musi się pochylić. Lecz by się pochylić, trzeba Go pokochać – w drugim człowieku!
Dział: Uncategorised

Aktualności

Porady Zielarskie Online

Skorzystaj z wygodnych konsultacji online, które pozwolą Ci uzyskać porady bez wychodzenia z domu.

Zarezerwuj poradę zielarską online - kliknij tutaj.  

Więcej…

Jak wzbudzić żal doskonały

Więcej…

STREFA IGNATIANUM

Wprowadzenie do modlitwy medytacyjnej.

Więcej…