Co jakiś czas słyszymy o atakach grypy oraz innych mniej lub bardziej niebezpiecznych wirusach. Oczywiście sytuacja zawsze jest opanowana, choć czasami wymyka się spod kontroli. Mówi się wtedy, że najlepiej stawiać na profilaktykę czyli szczepienia. Czy to jedyna i właściwa droga?
Kiedyś, w Chinach, ludzie płacili lekarzom co miesiąc coś w rodzaju składki zdrowotnej. Była to „zryczałtowana opłata za zdrowie".
Płacili wyłącznie wtedy, gdy byli zdrowi. Przestawali płacić, gdy zachorowali, a ich leczenie odbywało się wtedy bezpłatnie.
Chińscy lekarze dbali o zdrowie pacjentów zanim się ono popsuło. A potem, w przypadku choroby, starali się jak najszybciej przywrócić pacjenta do zdrowia, by mógł im znowu zacząć płacić.
Leczenie było bezpłatne, płatne zaś było utrzymywanie zdrowia w dobrym stanie. I oczywiście można było nie płacić za zdrowie, jeśli ktoś nie chciał, tylko, że wówczas w przypadku utraty zdrowia, lekarz wystawiał bardzo wysoki rachunek za leczenie.
Tak w Chinach rozwijała się profilaktyka.
W Polsce definicja profilaktyki (wg Wikipedii) brzmi: Profilaktyka zdrowotna to działania mające na celu zapobieganie chorobom poprzez ich wczesne wykrycie i leczenie.
Wyróżniamy następujące fazy:Założenia są właściwe, gorzej z ich realizacją. Dlaczego? Ano dlatego, że dzisiaj matką mądrości staje się chora ekonomia. W jaki zatem sposób ma być zdrowa wiedza? - nie mówiąc już o człowieku, który jak widać – jest na szarym końcu.
Pewnego dnia, Kobieta mieszkająca w Wielkim Mieście, przeziębiła sobie duszę. Za oknem bury środek zimy, cała rodzina choruje, nie powinno więc nikogo dziwić, że jej system odpornościowy odmówił współpracy. Wstrząsana dreszczami dusza, w stanie podgorączkowym, mocno dawała się jej we znaki. Po kolejnej męczącej i niemal nieprzespanej nocy, wybrała się do lekarza.
Usłyszała, że przeziębienia duszy właściwie się nie leczy. Zapalenie duszy - owszem, można coś przepisać. Zawał duszy - o tak, już byłaby poddana intensywnej kuracji. Ale tak mała gorączka? Ogólna obolałość i nieco zapuchnięte oczy? Nie, to nic takiego, samo przejdzie, niech pani wraca do domu, niech pani nie przesadza. Nie był to zbyt mądry lekarz, nie wiedział, jak ostry przebieg może mieć u kobiet banalne przeziębienie duszy.
Kobieta wróciła do domu, gdzie czekał już na nią Mężczyzna. Otulił jej duszę kocem miękkich słów, napoił gorącym uczuciem, zaaplikował kilka komplementów według starej, domowej receptury. Kobieta zasnęła jak dziecko, a jej gorączka minęła bez śladu.
MORAŁ: przeziębioną duszę najlepiej leczyć miłością.
W relacji z drugim człowiekiem nie da się uniknąć kłótni i drobnych sprzeczek. Nie da się przed nimi ustrzec, ale tak naprawdę: nie warto. Sprzeczki wcale nie muszą oznaczać niczego złego. Mogą być dowodem na to, że ludziom na sobie zależy, potrafią i chcą wyrażać swoje zdanie oraz emocje, jakie im towarzyszą. Kłótnie są nam potrzebne, abyśmy mogli wytwarzać z innymi trwałe, zdrowe relacje. Jest jednak jeden warunek: kłócić trzeba się mądrze. Brzmi niewiarygodnie? A jednak to ważna i dobra rada. Jak kłócić się, aby nikogo nie ranić i obrażać? Jest na to kilka sprawdzonych sposobów.
Do powstania sporu lub kłótni prowadzą najczęściej negatywne emocje, czyli takie stany emocjonalne, jak gniew, złość, zdenerwowanie, rozdrażnienie. To bardzo ludzkie i z pewnością nieobce każdemu z nas uczucia. Mamy z nimi do czynienia na co dzień: gdy ucieknie nam autobus, zepsuje się samochód, ubrudzi się ulubiona sukienka, szef nas skrytykuje, kolega obrazi, mąż nie włączy prania, żona nie uprasuje koszuli, teściowa zacznie pouczać. Wielu z nas tłumi w sobie te negatywne odczucia, nie daje po sobie poznać, że coś nas zdenerwowało, wyprowadziło z równowagi. Według psychologów to błąd. Nie wolno tłumić w sobie negatywnych emocji − to niszczy nasze zdrowie i może prowadzić do wielu zaburzeń, takich jak nerwice, załamania nerwowe czy depresja. Częstym skutkiem tłumienia złości czy gniewu są także objawy somatyczne: wrzody, zawał serca czy nadciśnienie.
Powiedzenie, że złość piękności szkodzi to mit! Piękności i zdrowiu najbardziej szkodzi ukrywanie tej złości, tłumienie jej w sobie i niedanie jej upustu. Jak można pozbyć się negatywnych emocji? Bardzo oczyszczająca dla psychiki ludzkiej jest właśnie kłótnia. Nie jest to oczywiście jedyne wyjście, ale wiadomo, że drobne sprzeczki są w naszym życiu na porządku dziennym. Złościmy się, krzyczymy, rzucamy przedmiotami. Warto jednak poznać kilka zasad zdrowych kłótni, takich, które nikomu nie wyrządzą krzywdy, a przyczynią się do polepszenia naszego samopoczucia i oczyszczenia naszego umysłu z negatywnych emocji.
Jak umiejętnie się kłócić?
Nie pozwól na nagromadzenie złości! Długo skrywana w sobie złość wybucha nagle, zupełnie niespodziewanie. Powinniśmy oczywiście panować nad swoimi nerwami i nie krzyczeć co chwilę, ale długotrwałe tłumienie frustracji powoduje jedynie jej narastanie. Gdy od razu uwolnimy się od negatywnych uczuć, w czasie kłótni będziemy mówić tylko o danej sytuacji, a nie przywoływać wszystkie podobne. Jeśli ktoś po raz kolejny nie przyszedł na spotkanie, nie krzyczmy: „Znowu cię nie było!”, powiedzmy lepiej: „Ostatnio często odwołujesz spotkania. Czy dzieje się coś, o czym chciałbyś/chciałabyś porozmawiać?”. Damy drugiej osobie do zrozumienia, że nam zależy, że interesuje nas jej los.
Nie oceniaj! Oceny sprawiają, że druga osoba odbiera nasze słowa jako atak na nią samą. Lepiej skupmy się na sednie sprawy. Mówmy otwarcie, jakie uczucia wywołują w nas określone sprawy, jak się czujemy. Nazywajmy dokładnie te emocje! To oczyści atmosferę i sprawi, że druga osoba będzie wiedziała, co czujemy. Zamiast mówić: „Jesteś nieodpowiedzialny! Znów mnie zignorowałeś i nie przyszedłeś!”, powiedzmy: „Jest mi przykro, że nie pojawiłeś się o szóstej przed kinem. Czekałam na siebie i czułam się zapomniana. Proszę cię, uprzedzaj mnie wcześniej, jeśli wiesz, że nie będziesz mógł przyjść”. Druga osoba dowie się, co czuliśmy, dlaczego jesteśmy na nią źli i co ma zrobić, aby takie sytuacje się nie powtórzyły.
Zachowajmy zdrowy rozsądek! W czasie kłótni nie zachowujmy się jak w amoku. Wysuwajmy logiczne argumenty, brońmy się, ale rozważnie i mądrze. Nie podnośmy głosu, jeśli nie jest to konieczne. Mówmy stanowczo, ale spokojnie. Nie dajmy się ponieść złości i jeśli to konieczne: wyjdźmy na chwilę z pokoju, dajmy sobie kilka minut na ochłonięcie. Pozwól się wypowiedzieć! Nie pozwólmy, aby nasza kłótnia przerodziła się w monolog. To interakcja, w której uczestniczy ktoś jeszcze: nasz rozmówca. Szanujmy go i pozwólmy jemu również się wypowiedzieć. Nie krzyczmy: „Ty i tak nie masz tu nic do powiedzenia!”. Lepiej zaproponujmy: „Powiedz mi, dlaczego nie zrobiłeś prania, tak jak cię o to prosiłam dziś rano?
Słowa wypowiedziane w gniewie bolą bardziej niż czyny. „Jesteś beznadziejna!”, „Nienawidzę cię!”, „Nie chcę cię więcej widzieć!” – takie zdania nie są byle jakimi zwrotami: mają wielką moc, sprawiają ogromny ból i nie da się ich cofnąć. Na zawsze pozostaną w naszej pamięci, trudno będzie je wymazać, zapomnieć o nich. Dlatego właśnie tak ważna jest konstruktywna kłótnia, która pomaga, a nie obraża i rani. Pamiętajmy: kłótnia ma być rozwiązaniem konfliktu, a nie jego początkiem! Kłóćmy się z głową, a zawsze dojdziemy do porozumienia.
Wykorzystano artykuł M.Kornaś z portalu parenting.pl
Pewna starsza pani mieszkała za miastem wraz z córką i wnuczkiem.
Mijały lata, a jej ręce stawały się coraz słabsze i słabsze, podobnie jak jej wzrok i słuch. Bardzo chciała być użyteczna, ale choroby i starość spowodowały, że miała niezręczne i niepewne ruchy. Tak więc babunia tłukła naczynia, gubiła sztućce, rozlewała wodę i potrawy.
Pewnego dnia jej córka, rozdrażniona tym, że matka zbiła jeszcze jeden cenny talerz, posłała chłopca, by kupił drewniany talerz dla babci.
Chłopiec ociągał się, ponieważ wiedział, że to upokorzyłoby jego babunię. Głucha na jego wywody matka zmusiła go do posłuszeństwa.
Ale chłopiec wrócił do domu nie z jednym, lecz z dwoma drewnianymi talerzami.
- Przecież ci mówiłam, żebyś kupił jeden! - zgromiła go matka. - Czy nie zrozumiałeś?
- Owszem - odrzekł chłopiec - ale drugi kupiłem dla ciebie, kiedy będziesz stara.