Wyświetlenie artykułów z etykietą: jest

poniedziałek, 03 maj 2010 23:44

Małżeństwo

Małżeństwo jest dynamicznym procesem odkrywania-jak pisał Marion Stround. Małżeństwo jest podróżowaniem – nie przybyciem. W małżeństwie znalezienie właściwej osoby jest tak samo ważne, jak bycie właściwą osobą. Małżeństwo jest sztuką... i jak każdy twórczy proces wymaga wysiłku i przemiany tak, aby sławo „ja” zamieniało się w „my”. Aby radość z otrzymywania zamieniać na wspaniałomyślność obdarowania. By każdy upadek stawał się nową okazją do powstania. Bo miłość się staje... Miłość nie jest umeblowanym mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym „TAK”, ale jest mnóstwem „tak”, które wypełniają życie, pośród mnóstwa „nie”. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim. Dlatego dbaj o to, by nie zabijać nadziei, by nie poniżać lecz podnosić, nie rozpraszać, a zbierać. Bo dobre jest tylko to co uczciwe, wszystkie pozostałe dobra są fałszywe i podrobione.

Marion Stroud

Dział: Uncategorised
poniedziałek, 03 maj 2010 23:32

Bóle kolan

Przyczyny bólu mogą być najróżniejsze: uraz kolana, wady jego budowy czy też uszkodzenia związane z chorobą, np. z martwicą chrzęstno-kostną, uszkodzoną łękotką co może się objawiać płynem w kolanie. Jednak to nie one są przyczyną kłopotów.

Problemy z kolanami zaczynają się dużo wcześniej tylko, że wtedy nie dają jeszcze objawu w miejscu „przeznaczenia”. Zazwyczaj aby doszło do ostrego, przewlekłego bólu muszą się zejść przynajmniej dwa czynniki: Nie doleczone infekcje (przeziębienia) oraz nie zawsze właściwe relacje z otoczeniem. Te pierwsze swój początek mają w bólach głowy, zwłaszcza o podłożu zatokowym ze szczególnym wskazaniem na przeciągi. Konsekwencją tego są kolana-choć ból w takich sytuacjach zazwyczaj jest intensywny ale ustępujący. Gorzej kiedy doskwiera ból tępy czasami ostry i przewlekły. Wówczas należy przyjrzeć się życiu,dokładniej mówiąc-postępowaniu. Brak umiejętności wybaczania, stare urazy psychiczne, niewłaściwy sposób ich rozwiązywania, upartość, a wręcz „skostniała zatwardziałość” do tego stopnia, że trudno się ugiąć-zgiąć kolana (podobna historia dotyczy kręgosłupa). W takich sytuacjach zaczynamy od emocji. Przeanalizujmy z jaką sytuacją jest nam trudno się pogodzić, czego nie chcemy bądź nie potrafimy sami zmienić? Następnie rozpoczynamy próbę przemiany, podczas której może pojawiać się ból głowy ale tym razem nie w wyniku infekcji, tylko ze stresu. Jeżeli się powiedzie, ustąpi nie tylko ból kolan ale również jedna z głównych wad, która w konsekwencji mogła zatruwać nam i innym życie (zatoksyczniać organizm). Ostatnia faza to doleczenie przestarzałych infekcji ale musimy to uczynić po kolei. Jak to uczynić? Na stronie głównej po prawej stronie jest rubryka zatytułowana ”W Szkole Ojca Pio” - zostań jej uczniem. W razie trudności z radzeniem sobie z owymi „demonami przeszłości” sprawdź kto patronuje rubryce i odwiedź właściwe miejsce by uleczyć „niemożliwe”.

By zlikwidować powtarzające się bóle kolan korzystamy ze środków przeciwbólowych, które niszczą wątrobę, przyjmujemy tzw.blokady, które w konsekwencji również zbyt dużo dobrego nie wnoszą. Jeździmy po różnych „specjalistach”, by w konsekwencji skończyć na chirurgii. A może wreszcie zacząć „leczenie” od właściwej strony i mieć zdrowe nie tylko kolana?


P.S. Kiedy w gabinecie zaproponowałem jednej z osób spotkanie z kapłanem, odpowiedziała mi, że jest osobą niewierzącą. - Nie uważam aby to w czymś przeszkadzało. Nie trzeba być katolikiem by porozmawiać z katolickim księdzem czy zakonnikiem. Należy natomiast mieć dobrą wolę. Zostają jeszcze osoby „innej” wiary. Wiem, że i z nimi kapłani są gotowi rozmawiać w założeniu, że i oni wykażą się tym samym.

Dział: Uncategorised
poniedziałek, 03 maj 2010 23:30

Kilka dobrych rad cz.3

Żywność łatwa i szybka w przygotowaniu (kuchenka mikrofalowa) w odróżnieniu od dań gotowanych na ogniu, to zupełnie "puste kalorie". Podobnie jest z fast food-ami. Żywność tego typu najczęściej zawiera dużo soli, cukru i tłuszczu, a także konserwantów i sztucznych barwników. Typowy „zapychacz” to np.: chipsy, popcorn, chrupki, frytki, cola.

Unikajmy ich spożywania, gdyż odżywianie się tego typu pokarmem niesie ze sobą poważne konsekwencje. Paradoksalnie tyjemy podczas, gdy nasz organizm jest niedożywiony i nie funkcjonuje prawidłowo (wzrasta poziom złego cholesterolu, obniżona zostaje nasza odporność, zwiększone zostaje prawdopodobieństwo pojawienia się chorób nowotworowych). Podczas smażenia frytek, czy chipsów w oleju w wysokich temperaturach wytwarza się aktylamid, który nie dość, że jest rakotwórczy, to jeszcze źle wpływa na płodność u mężczyzn, a także jest niebezpieczny dla płodu.

Ważne jest więc, by kobiety planujące ciążę lub spodziewające się dziecka wystrzegały się niezdrowych fast foodów. Ograniczenie do minimum tego typu produktów przez każdego z nas z pewnością wyjdzie nam na zdrowie.

Dział: Uncategorised
poniedziałek, 19 kwiecień 2010 01:30

Kilka dobrych rad

W przypadku długotrwałego kaszlu nie powinniśmy spożywać produktów śluzotwórczych. A więc: nabiału, koktajli, zimnych posiłków i napojów, słodyczy, ciast, kołaczy, pączków itp.

w przypadku zaparć lub wzdęć spożywać należy przede wszystkim posiłki gotowane, dania z soczewicy lub cieciorki, kaszę jaglaną, unikać kakao (czekolada). Nie spożywać posiłków po godz 17.

Jeżeli masz ochotę na małą porcję słodyczy to najlepiej spożyć ją w godz pomiędzy 9 a 11 przed południem. Ilość wydzielonej insuliny i enzymów trawiennych jest w tym czasie wystarczająca do strawienia i spalenia tego typu pokarmu (nie dotyczy osób chorych na cukrzycę).

W przypadku trudności z utratą nadmiernej wagi przeczytaj artykuł „Przygotowanie do odchudzania” i dostosuj się do napisanych tam zaleceń.

Organizm ludzki działa na zasadzie wszystko albo nic. (W przypadku np. kaszlu nie wolno zjeść nawet jednego cukierka)

Dział: Uncategorised
poniedziałek, 19 kwiecień 2010 01:29

Szum w uszach

Szumy uszne przez niektórych nazywane „szumami w głowie” to bardzo uciążliwa dolegliwość. Na czym polega właściwie ta przykra dolegliwość? Jej łacińska nazwa tinnitus auris pochodzi od czasownika tinnire "brzęczeć", definiuje się ją jako "subiektywne odczuwanie efektu dźwiękowego w uszach lub w głowie przy braku bodźca akustycznego w otoczeniu". Według Encyklopedii zdrowia PWN szumy te chory opisuje jako "dzwonienie, brzęczenie, gwizdanie, szum wiatru, wody, tętnienie itp.(...). Mogą pojawiać się i nasilać okresowo lub występować stale". Różne jest natężenie tych dźwięków — wahają się od ledwie uchwytnych lub irytująco głośnych. Ponadto chory nie potrafi ich stłumić. Niektórzy lekarze twierdzą iż szumy uszne są wynikiem nieprawidłowej aktywności nerwowej we włóknach nerwu słuchowego. Niestety, zazwyczaj szumów nie udaje się zlikwidować i na razie nie zanosi się na znalezienie skutecznej metody leczenia szumów usznych. W książce Living With Tinnitus powiedziano: "Obecnie wraz z kolegami jestem głęboko przekonany, że do dzwonienia w uszach trzeba się po prostu stopniowo przyzwyczaić". Ale czy wszystko zostało już powiedziane na ten temat? Pod względem objawowym-być może tak, ale czy również przyczynowym?

Szum jest to rodzaj sygnału. Sygnały natomiast mogą być różne,np. Ktoś może dawać nam jakiś sygnał aby np. się zmienić... No właśnie. Jak już wcześniej zostało napisane „ szumy uszne są wynikiem nieprawidłowej aktywności nerwowej”. Takowa aktywność w miarę upływu czasu, kiedy nic z nią się nie robi, przeradza się w nad aktywność i objawia się to m.in. szumami. Leku farmakologicznego na to nie ma ale jest inny. Osoby z takimi dolegliwościami powinny przeanalizować swoje dotychczasowe poczynania. A może należałoby starać się być bardziej wyrozumiałym, lepszym, spokojniejszym...

Pragniemy by każdy wokół nas się zmieniał zamiast zacząć zmieniać samego siebie – to trudne, ale przecież w życiu nic co dobre, nie jest łatwe. Szumy uszne, nazywane przez lekarzy wschodu „wołaniem sumienia” są często odzwierciedleniem dotychczasowego napięcia emocjonalnego jakie towarzyszy człowiekowi o charakterze „cholerycznym”. Zazwyczaj to typ człowieka pobudliwego, przejawiającego tendencje do ciągłego niezadowolenia i agresji. Charakteryzuje go silne przeżywanie emocji oraz duża energia życiowa i aktywność. Głównym pragnieniem choleryków jest dominacja, od innych z kolei oczekują podporządkowania się i uznania dla swojej ciężkiej pracy. Cholerycy bywają uparci, a ich reakcje na bodźce są szybkie i często nieprzemyślane, bywają też zakompleksieni. Często żałują wypowiedzianych słów, choć rzadko się do tego przyznają. Są nastawieni na działania i kierowanie. Wzbudzają wśród ludzi zaufanie i respekt, często pracują dla potrzeb grupy. Są szybcy w działaniu, preferują pracę, którą mogą sami zorganizować. Lubią przewodzić i organizować pracę innym. Gdy ktoś się z nim nie zgodzi, denerwują się, krzyczą, stają się agresywni. Choleryk to osobnik dominujący, władczy i wyraża to całą swoją postawą i sposobem gestykulowania (wysunięty w kierunku słuchaczy wskazujący palec, uderzanie pięścią w blat stołu, wulgarne wypowiedzi lub słowa). Poprzez wszystkie te cechy dochodzi często u takiego człowieka do obkurczu naczyń krwionośnych przez co krew staje się słabszym nośnikiem tlenu co może w konsekwencji również skutkować szumami. W takiej sytuacji działania farmakologiczne będą miały bardzo krótkotrwały efekt, ponieważ przyczyna leży bezpośrednio w emocjach, a ściślej mówiąc w sposobie postępowania. Poprzez swoje zachowanie może taki człowiek ranić innych nie zdając sobie z tego sprawy, gdyż nastawienie jego nie jest na „posłuchanie” - stąd nazwa „krzyk” lub „wołanie sumienia”.

Dział: Uncategorised
poniedziałek, 19 kwiecień 2010 01:28

Ach te zioła...

I znowu pytania: kiedy i jak pić zioła, czy zioła mogą kolidować z dotychczasowym leczeniem. By terapia przebiegała w sposób właściwy, musimy ściśle stosować się do zaleceń. Gdy dodatkowo rozpisana zostaje dieta, należy się do niej dostosować w 100%-tach. Tylko takie działania mogą przynieść w miarę szybkie i skuteczne działanie. Odnośnie jednoczesnego stosowania innych leków pisałem już o tym we wcześniejszym artykule pt.”Kiedy pić zioła”-zachęcam do przeczytania.

Są osoby, które zniechęcają się do terapii ziołowej w momencie, kiedy jakaś dolegliwość długo nie ustępuje, będąc dość uciążliwą. Otóż często objaw choroby jest bardzo odległy od jej przyczyny i dlatego tak się dzieje. Chorobę należy wyprowadzać zgodnie z procesem, regułą terapeutyczną. Jeżeli w przeszłości było dużo tzw „przechodzonych” przeziębień, należy najpierw je doleczyć, wtedy dopiero możemy mówić o ustąpieniu bólu kolan, ramion czy innej dolegliwości. W gabinecie są również takie sytuacje, gdzie jakaś osoba słyszy ode mnie, aby zmienić pewne dotychczasowe nawyki, sposób bycia lub życia. Wtedy zazwyczaj odchodzą mówiąc: „zioła mi nie pomagają”,że „to nic nie daje”, a czasami nawet że gorzej się czują. Zioła nie zmienią ludzkich zachowań ale owe zachowania mają duży wpływ na ludzkie życie i mogą je zamienić w niekończące się dolegliwości. Pewnego razu przyszedł do mnie człowiek, który cierpiał na notoryczne zaparcia. Nic mu,jak mówił, nie pomaga. Kiedy zapytałem czy lubi w domu gromadzić stare rzeczy w myśl „a może się kiedyś przyda”, odpowiedział, że lubi mieć wszystko „pod ręką” i od nikogo nie być zależnym. Zapytałem więc, jak radzi sobie z wybaczaniem? Odpowiedział, że nie gniewa się na nikogo, ale ma żal do syna, który go denerwuje od 20 lat, nie rozmawia z synową ale to ich wina. Powtarzał jeszcze kilka razy, że się na nich nie gniewa. Spójrzcie jakie sprzeczności, ile „nagromadzeń”. Są też osoby, które noszą niewypowiedziany żal np. do rodziców, ale to jeszcze inna historia i dodatkowa dolegliwość...Może jeszcze jeden przykład: Pewna mama mówi, że jej siedmioletnie dziecko cały czas kaszle, a lekarz podejrzewa astmę mimo, iż wyniki medyczne tego nie potwierdzają. Kiedy zapytałem ją o relację pomiędzy nią, a swoim mężem, powiedziała, że są normalne, jak w każdym małżeństwie. Ale w trakcie rozmowy okazało się,że relacje między nimi są-delikatnie mówiąc-”nie najlepsze”. Wieczna pretensja, wspólne obarczanie się winą... Brak miłości między rodzicami na pewno nie zapewni poczucia bezpieczeństwa swoim dzieciom, a co za tym idzie-zdrowia. Można się czasami „dusić” taką atmosferą. I kiedy mówimy w gabinecie by przyjechał mąż, że należałoby porozmawiać z obojgiem rodziców, wtedy okazuje się, że lepiej i łatwiej jest podać dziecku leki wziewne niż naprawić stosunki między sobą... Są przypadki, że przyjeżdżają oboje, ale kiedy w skrajnych przypadkach proponowana im jest najpierw psychoterapia, ich wspólna wizyta w gabinecie jest pierwszą i ostatnią - „w XXI wieku wierzysz zielarzowi?!”, „ I co, pije i pije te zioła, i nic nie pomaga!”. Ale czy naprawdę nie pomaga? Dziecku minęły stany podgorączkowe, w nocy przestało mieć duszności, minął ból brzucha ale kaszel nie ustąpił. Rodzice dostrzegali tylko to ostatnie. Kaszel nie ustąpił, więc nie ma sensu dalej pić ziół. O jaka szkoda... Nie tego, że dziecko nie będzie piło mieszanek ziołowych ale tego, że rodzice nie chcieli zrozumieć...-Bo przecież inni też się kłócą... tylko, że wasze dziecko jest bardziej wrażliwe od innych. Ale tego już nie słyszeli...A może nie chcieli słyszeć? Ile razy w życiu spotykamy się z takimi lub podobnymi historiami? Ile razy łatwiej nam wymagać od kogoś zamiast zacząć od siebie? Dawno temu ks. Twardowski w swoim wierszu napisał:

„Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą” - ale kto dziś jeszcze słucha...dziś wszyscy mówią, tak dużo mówią, że już nie mają czasu posłuchać.

Dział: Uncategorised
środa, 31 marzec 2010 21:10

Wielka Sobota

Jest to czas żałoby i straży przy grobie Jezusa. Czas na „zatrzymanie się” i ciszę. Jedni przyszli w smutku i żałobie, inni przyszli tylko pilnować – trzymać straż przy... koszyczku ze święconką. A przecież On tu leży...Kiedy leżała pewna dziewczynka – On przyszedł do niej i nawet wziął ją za rękę. Przyszedł też do pewnego człowieka, który również już leżał,nawet kilka dni... i tak jest do dzisiaj. Zawsze przychodzi kiedy leżymy. Czasem nawet nieprzyjemnie już pachniemy z tego powodu, ale Jemu to nie przeszkadza, prędzej tylko nam. A przeszkadza nam prawie wszystko. To, że jest za dużo ludzi, to, że inni nas obserwują, nawet to, że czas jest niewłaściwy.

(...) „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię". Mt 11,28

Dział: Uncategorised
środa, 31 marzec 2010 21:03

Wielki Czwartek

Było to przed Świętem Paschy... Tyle razy słyszeliśmy w ostatnich dniach, że godzina Jezusa jeszcze nie nadeszła. Do tej pory musiał ukrywać się, odchodzić, uciekać, czekać... Teraz jednak już wie w sercu: godzina już nadeszła, już czas...

Dzisiejszy wieczór jednoczy nas przy Stole. Stajemy się uczestnikami Jego Ostatniej Wieczerzy. Jezus z niezwykłą czułością pochyla się dziś nad każdym z nas, aby dotykać tego, co w nas jest słabością. Pragnie umacniać nas tym gestem i wyryć go w naszych sercach, byśmy napełnieni doświadczeniem Jego miłości, umywali nogi naszym braciom, pochylając się nad ich słabościami.

…Wstał od wieczerzy i założył szaty... Przebiera się: do pracy, do służby. A wziąwszy prześcieradło, nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. Robi coś zwyczajnego, prawie codziennego. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany.

Uczniowie siedzą tam, nie wiedzą co myśleć. Przecież nie pierwszy raz przeżywają takie sytuacje, w których nic nie rozumieją – tak jak my... Wiedzą jednak, że w tym musi być ukryta jakaś większa nauka. Trzeba tylko cierpliwie czekać. No właśnie, znowu czekać! Tylko Piotr – on nie wytrzymuje! Przecież to nie jest w porządku, tutaj dzieje się coś nie tak, tego nie można zaakceptować! Coś jest tu postawione do góry nogami! Ile razy w ten sam sposób reaguję w swoim życiu. Ile razy ten sam biedny Jezus próbuje przestawić moje życie by nie było „do góry nogami”, a ja nie chcę tego zaakceptować? - „Tego co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale później to będziesz wiedział”. Znowu to samo: jeszcze nie rozumiesz, ale czekaj, miej cierpliwość, zaufaj...a będziesz wiedział. Kto nie może czekać, nie uczy się! Kto myśli, że jest Mądrzejszy od Mistrza, wpadnie w takie pułapki jak święty Piotr, który rzekł do niego: „Nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał”. Tak mocno reaguje bo chciał dobrze, ale jednocześnie głupio... Bądźmy ostrożni ze słowem „NIGDY” ! -tym bardziej w stosunku do Jego miłości. Wychodzi tutaj na jaw cały temperament tego dobrego Piotra, który jeszcze nie wyciągnął wniosków z tej nauki. Przecież niedawno Pan Jezus nawet krzyczał do niego: Precz, szatanie – to było straszne – ale i po tym jeszcze nie był mądrzejszy. Jeszcze myślał, że warto kłócić się z Jezusem ukazując mu swój punkt widzenia! A ja? Czy ja dzisiaj nie czynię tego samego? Czy nie przekonuję Boga do tego by to mój plan się wypełnił? By to On mnie wysłuchał? Pan Jezus jednak nie przejmuje się: zna go, wie że ma w sobie też swoją wielkość, za którą schowana jest dobroć i to zaraz wychodzi na jaw. Dopiero później te wartości zmienią swoją kolejność. Ale zauważmy, że Jezus stawia bardzo ostre wymagania. Nie idzie na kompromisy, na łatwiznę. „Albo – albo”. Jeżeli chcesz być moim uczniem, to musisz się upokorzyć, musisz przyjąć to – albo odejść. Czy rozumiesz, czy nie. Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną. To mocne słowa, to wymaganie pójścia na całość – dla jego dobra – i to na tej uroczystości, w Wieczerniku! W tym momencie najbardziej intymnym, w którym nazywa ich swoimi przyjaciółmi. To miłość, która potrafi wszystkiego wymagać, aby wszystko dać. To z miłości Pan Jezus mówi w ten sposób. Z miłości traktuje Piotra tak ostro, tak wymagająco: nie aby go niszczyć, nie aby go wydalić, lecz aby go ratować. „Wychowanie Boga, pedagogika Jezusa” - jak pisał W.Wermter

Aby umyć komuś nogi należy pochylić się, uklęknąć. Pokora przez służbę robi się wielka. Służba – to znaczy: robić się małym. Nie można umyć nóg na stojąco. Nie można służyć na stojąco. Kto chce służyć, musi się pochylić. Lecz by się pochylić, trzeba Go pokochać – w drugim człowieku!
Dział: Uncategorised
środa, 31 marzec 2010 20:51

Nauka Krzyża

Na tej ziemi każdy ma swój krzyż; powinniśmy jednak tak postępować, by nie być złym łotrem, ale dobrym. Ojciec Pio (CE, s. 23).

Nauka krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia. Napisane jest bowiem: „Wytracę mądrość mędrców, a przebiegłość przebiegłych zniweczę”. Gdzie jest mędrzec? Gdzie uczony? Gdzie badacz tego co doczesne? Czyż nie uczynił Bóg głupstwem mądrości świata? Skoro bowiem świat przez mądrość nie poznał Boga w mądrości Bożej, spodobało się Bogu przez głupstwo głoszenia słowa zbawić wierzących. Tak więc gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą, i mądrością Bożą. To bowiem, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi.

(1 Kor 1, 18-25)
Dział: Uncategorised
poniedziałek, 22 marzec 2010 20:55

Reiki - okultyzm czy charyzmat uzdrawiania?

Pierwsze spotkanie

Po raz pierwszy z ruchem uzdrowicielskim Reiki zetknąłem się w 1998 roku, kiedy to Teatr STU zorganizował w Krakowie coś w rodzaju festiwalu ezoterycznego. W jednej sali Pałacu pod Baranami odbywał się zbiorowy seans. Na stołach leżały osoby, wokół których gromadzili się "uzdrawiacze", kładący dłonie na odpowiednich punktach ich ciał.

- Jeśli potrzebujecie Bożej, uzdrawiającej energii, to chodźcie - zapraszała nas do środka przejęta młoda dziewczyna.

Potem osoby bardziej zaawansowane podawały swoje adresy, by chętni mogli się z nimi skontaktować. To były początki i pamiętny seans być może odbiegał od tego, co dzieje się w tej dziedzinie dzisiaj.

Chrześcijańskie źródła Reiki?

Wtedy niewiele wiedziałem o Reiki, a deklarowane leczenie "Bożą mocą" wydawało się bliskie korzeniom chrześcijańskim. Zresztą teoretycy ruchu, opisujący jego narodziny, w sposób jednoznaczny powołują się na te źródła. Za jego twórcę uznają bowiem dr Usui, duchownego chrześcijańskiego, który próbował odkryć sposób, w jaki uzdrawiał Jezus. W tym miejscu rodzi się pierwsza wątpliwość, bowiem, choć w tradycji chrześcijańskiej mówi się o charyzmacie uzdrawiania, Kościół nigdy nie łączył go z jakimś ezoterycznym wtajemniczeniem, pozwalającym na korzystanie z niego, kiedy tylko się tego zapragnie.

Św. Paweł, który w swoich listach szeroko pisze o charyzmatach (por. 1 Kor 12-14), gdy wspomina o uzdrawianiu, nie określa go jako trwałej umiejętności, lecz każdorazowo, arbitralnie przez Boga udzielany dar (stąd używa on liczby mnogiej, pisząc o pojedynczych charyzmatach uzdrawiania - charismata iamaton). Tak też dar ten pojmowany jest we współczesnej katolickiej Odnowie charyzmatycznej, która dąży m.in. do odnowienia korzystania z charyzmatów w Kościele Katolickim1.

Przypadek Szymona Maga

Już sama chęć posiadania trwałej nadprzyrodzonej władzy uzdrawiania, jaką miał Jezus, patrząc od strony duchowości chrześcijańskiej, staje się wątpliwa. Problem ten doskonale ukazuje fragment Dziejów Apostolskich opowiadający o Szymonie Magu (por. Dz 8,9-24).

Rzecz działa się w Samarii, gdzie działalność ewangelizacyjną, potwierdzaną licznymi uzdrowieniami, prowadził diakon Filip. W tekście czytamy, że Szymon zajmował się czarną magią, wprawiał w zdumienie lud Samarii i twierdził, że jest kimś niezwykłym (Dz 8,9). I dalej: poważali go wszyscy od najmniejszego do największego: "Ten jest wielką mocą Bożą" - mówili (Dz 8,10).

Mimo własnych sukcesów i popularności wśród ludności Samarii, Szymon został ujęty nauczaniem i działalnością Filipa.

Uwierzył również sam Szymon, a kiedy przyjął chrzest, towarzyszył wszędzie Filipowi i zdumiewał się bardzo na widok dokonywanych cudów i znaków (Dz 8,13).

Nawrócenie Szymona okazało się jednak niepełne, co miało się okazać niebawem. Wieść o sukcesach apostolskich w Samarii dotarła do apostołów, którzy przebywali w Jerozolimie. Wystali oni zatem Piotra i Jana, aby ci modlili się o dary Ducha Świętego dla nowo nawróconych Samarytan. Pogańska mentalność Szymona ujawniła się w momencie, gdy zaproponował apostołom pieniądze w zamian za nadprzyrodzone charyzmaty: "Dajcie i mnie tę władzę" - powiedział - "aby każdy, na kogo nałożę ręce, otrzymał Ducha Świętego" (Dz 8,19).

Swoją propozycją Szymon ukazał, że nie rozumie chrześcijańskiej darmowości laski, jak i tego, że zależy ona nie od magicznych praktyk człowieka, lecz od bezinteresownego udzielania się Boga.

Nagana ze strony Piotra była natychmiastowa: Niech pieniądze twoje przepadną razem z tobą (...) gdyż sądziłeś, że dar Boży można nabyć za pieniądze. Nie masz żadnego udziału w tym dziele, bo serce twoje nie jest prawe wobec Boga. Odwróć się więc od swego grzechu i proś Pana, a może ci odpuści twój zamiar. Bo widzę, że jesteś żółcią gorzką i wiązką nieprawości (Dz 8,20-23).

W tradycji historia ta była wielokrotnie interpretowana jako opis grzechu kupczenia świętościami. Właśnie od imienia Szymona zaczęto określać to wykroczenie symonią. Dziś jednak, gdy już nie sprzedaje się odpustów jak w średniowieczu, pojęciu temu można by nadać całkiem inną treść: mianowicie chęć posiadania nadprzyrodzonej władzy, która byłaby całkowicie zależna od woli człowieka. Szymon bowiem chciał, aby każdy, na kogo położy ręce, otrzymał Ducha Świętego.

Nie ma więc tu miejsca na pokorną modlitwę, lecz jest chęć magicznego manipulowania Bóstwem. Św. Piotr od razu zauważa tę grzeszną postawę Szymona, gdyż mówi: ...serce twoje nie jest prawe wobec Boga i dalej widzę, że jesteś żółcią gorzką i wiązką nieprawości. Nieprzypadkowo porównuje Szymona do żółci, starożytni uważali ją bowiem za siedlisko złości, nienawiści, pychy, chciwości, zazdrości i hipokryzji. Zwracano też uwagę na fakt wizualnego podobieństwa żółci do miodu, lecz diametralnej różnicy w ich smakach.

Mimo ostrych stów Piotra (zresztą też kiedyś zwanego Szymonem), Mag nie zbuntował się przeciwko słowom pierwszego spośród apostołów, lecz przestraszony poprosił o modlitwę. I choć tradycja przypisuje mu założenie jakiejś sekty, ponieważ nie ma o nim więcej wzmianek w Nowym Testamencie, możemy przyjąć wersję bardziej optymistyczną, że zrozumiał swój błąd i nawrócił się.

Historia ta może być pouczająca także w spojrzeniu na poszukiwania dr Usui.

Dr Usui charyzmatyk czy okultysta?

Paradoksalne jest, że odpowiedzi na swoje pytania chrześcijański mnich odnajduje nie w Piśmie Świętym, lecz w jakichś starych buddyjskich księgach. Tu znowu pojawia się rozdźwięk z buddyzmem, który w swojej klasycznej formie daleki jest od szukania tajemnej władzy, a wszelkie tego rodzaju zapędy traktuje jako przeszkodę w drodze ku nirwanie, rozumianej jako wolności od wszelkich pragnień. W opisach drogi do duchowego przebudzenia Buddy mocno podkreśla się potrzebę przekroczenia pokusy władzy, jaką oferują medytującemu demony.

Sam opis uzyskania władzy uzdrawiania przez dr Usui owiany jest nimbem tajemniczości. Ukazane są trwające 21 dni bliżej nieokreślone praktyki medytacyjne, po których duchowny doświadcza swoistego oświecenia, przy czym po raz drugi widzi znaki, które odkrył wcześniej we wspomnianych księgach buddyjskich. Samouzdrowienie zranionej stopy w trakcie powrotu miało przekonać go o uzyskani władzy uzdrawiania.

Powyższy opis nasuwa podejrzenie, że była to inicjacja okultystyczna, w trakcie której jakaś nieznana siła (ocultus) sprawiła, że dr Usui stał się jej przekazicielem (medium). Od tego czasu duchowny rozpoczął nauczanie adeptów, których poprzez kolejne inicjacje czynił przekazicielami energii Reiki.

Tak w inicjacjach, jak i w samym uzdrawianiu ważną rolę spełniają tajemnicze magiczne znaki, których poznanie i używanie ma dać władzę nad uzdrawiającą mocą.

Tu widać, jak daleko odbiegła praktyka uzdrawiania dr Usui od początkowych jej chrześcijańskich założeń.

Duchowny chciał odkryć metodę, jaka uzdrawiał Jezus, a doszedł do okultystycznego i magicznego panowania nad jakimiś mocami, co w sposób oczywisty kłóci się z chrześcijaństwem.

Chrześcijaństwo i Reiki - sprzeczność czy wzajemne uzupełnianie się?

A jednak nie każdy od razu widzi te sprzeczności. Od czasu do czasu spotykam osoby, które starają się łączyć technikę uzdrawiania Reiki z chrześcijaństwem. Pewna mistrzyni Reiki radziła na przykład swoim uczniom, aby uczestniczyli często we Mszy Świętej, bo to oczyszcza ich kanały energetyczne. Można by powiedzieć: I cóż w tym złego, przecież zachęta do praktyk religijnych jest czymś dobrym! Nie wtedy jednak, kiedy odbiera się im chrześcijański sens, a nadaje właściwości okultystyczno - magiczne.

Z kolei inna adeptka Reiki, mieniąca się chrześcijanką, z dużym zaangażowaniem mówiła mi o centrach energetycznych w człowieku, zwanych z sanskrytu czakrami.

Nie miała przy tym świadomości, że są to pojęcia z zakresu antropologii okultystycznej, która stoi w sprzeczności z antropologią chrześcijańską. Wreszcie, od czasu do czasu w różnych wspólnotach wspomnianej już katolickiej Odnowy charyzmatycznej pojawiają się pojedyncze osoby, które chcą uczestniczyć w seminarium Odnowy w Duchu Świętym2 aby wzmocnić swoje uzdrowicielskie działanie.

Adepci Reiki zwykle angażują się w ten ruch w dobrej wierze. Bywa, że sami szukają sposobu uzdrowienia z trapiących ich dolegliwości, czasem zaś chcą ulżyć w cierpieniu swoim bliskim. W tych poszukiwaniach jednak podobni są do Szymona Maga, który, choć sam ochrzczony, dał się uwieść pragnieniu władzy nad swoim losem, bez oglądania się na Bożą Opatrzność. O tym, że uwiedzenie to może być niebezpieczne, przekonują przypadki osób, które, stosując bądź poddając się działaniu techniki Reiki, zaczęły przeżywać poważne problemy osobowościowe. Wprawdzie fizyczne objawy chorobowe ustępowały, ale w ich miejsce pojawiała się chroniczna bezsenność, wyczerpanie, stany lękowe, natrętne myśli samobójcze, słyszenie głosów, niezdolność do koncentracji.

Jacques Verlinde, francuski zakonnik, który przez wiele lat był zaangażowany najpierw w hinduizm, później w okultystyczne praktyki uzdrowicielskie, jednoznacznie przestrzega, że mediumistyczne otwarcie na nieznane siły może uczynić korzystająca z nich osobę bezbronna wobec ich działania.

W niektórych przypadkach (tak było w przypadku samego Jacques'a Verlinde) dopiero interwencja egzorcysty kładzie kres dramatycznym następstwom, jak i samej zdolności okultystycznego uzdrawiania.

Andrzej Idem

1 Początki katolickiej Odnowy charyzmatycznej, zwanej też Odnową w Duchu Świętym, datuje się na rok 1967, kiedy to grupa studentów z Pitsburga w USA na dniach skupienia doświadczyła niezwykłego działania Ducha Świętego. Od tego czasu Odnowa dotarta do wielu krajów świata. W Polsce Odnowa w Duchu Świętym liczy kilkadziesiąt tysięcy uczestników.

2 Seminarium Odnowy w Duchu Świętym to rodzaj, zwykle siedmiotygodniowych, rekolekcji, przygotowujących do ożywienia charyzmatów, które każdy chrześcijanin otrzymuje podczas chrztu i bierzmowania.

Post Scriptum

Terapie i praktyki ezoteryczne coraz częściej docierają do świata osób duchownych. Przede wszystkim chrześcijan, choćby z Kościoła Episkopalnego, Baptystycznego, Zielonoświątkowców czy Katolickiego.

Warto wspomnieć tu chyba o najbardziej spektakularnym przykładzie Amerykanina, dominikanina, Matthew Foxa. Był on przez 33 lata duchownym katolickim. Uzyskał stopień magistra filozofii i teologii, ukończył także studia doktoranckie w Institute Catholique de Paris. Ostatecznie porzucił zgromadzenie zakonne i znalazł się poza Kościołem Katolickim.

Obecnie jest czołowym ideologiem i nauczycielem nurtu teologii chrześcijańskiej związanej z Nową Erą.

W Polsce wśród osób duchownych również pewnym wzięciem cieszą się niektóre nurty pseudoduchowości związane z New Age. Nie trzeba tu chyba dodawać, jak cennymi zdobyczami są ci duchowni dla ośrodków i liderów nurtów mistyczno - ezoterycznych, które starają się o legitymizację swojej działalności.

Zapewnienie szerokiej publiczności o tym, że metody i praktyki nie są sprzeczne z doktryną Kościoła Katolickiego, w znaczny sposób poszerza krąg oddziaływania ich nauczycieli.

Opisywana powyżej metoda uzdrawiania, zwana Reiki, jest również znana wśród duchownych. Wśród jej zwolenników są też propagatorzy wywodzący się z kręgów osób duchownych.

Jako przykład może posłużyć postać katolickiej zakonnicy, siostry Mariuszy Bugaj. Dokonywała ona - zdobywszy uprzednio tytuł wielkiej mistrzyni Reiki - licznych inicjacji adeptów tej metody . Prowadziła leczenie i kursy Reiki I i II stopnia. Oficjalnie uczestniczyła w corocznych Festiwalach Ezoterycznych organizowanych w Krakowie. Na skutek zamieszania i licznych zapytań, jakie zaczęły towarzyszyć jej osobie, w styczniu 1995 roku złożyła deklarację, że nie będzie prowadziła szkoleń Reiki, uczestniczył w spotkaniach uzdrowicielskich, udzielała wywiadów ani wydawała dyplomów ze swoim podpisem. W roku 1992 w Warszawie ukazała się jednak sygnowana imieniem s. Mariuszy książka Reiki. Usui Shiki Ryoho.

Ks. Roman Pindel podając w wątpliwość autorstwo tej książki pisał: "Piszę o autorstwie siostry w trybie warunkowym, ponieważ nie mogę zrozumieć, jak prosta siostra, która ma trudności z po prawnym zapisem tekstu o objętości jednej strony mogła być autorką całej książki, napisanej bardzo dobrze (...). W książce znajdują się stwierdzenia podważające ważne prawdy wiary: m.in. Jezus jest jedynie jednym z wybitnych twórców religii, a uzdrowienia dokonane przez Niego miały miejsce dzięki posiadaniu przez Niego umiejętności leczenia. Tę "umiejętność" może posiąść adept Reiki. Jezus bowiem swojej "metody" uzdrawiania nie przekazał Apostołom ani Kościołowi, ale "odkrył" je w X1X wieku tajemniczy duchowny z Japonii".

S. Mariusza pisze: " /dr Usui- przypis ks. R.P./ usilnie próbował odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób Jezus i jego uczniowie czynili cuda. Niestety, na takie pytanie nauki teologiczne nie dają odpowiedz wprost. Po głębokim zastanowieniu dr Usui postanowił sięgnąć do tradycji buddyjskich...

Wreszcie w jednym z buddyjskich klasztorów znalazł księgę, która zawierali zapomniane znaki, słowa oraz symbole, którymi posługiwał się Budda. Siostra przyjmuje więc system religijny zwany buddyzmem. Pierwsze wydanie tej książki, które zostało już wyczerpane, wprowadziło i wprowadza w błąd wielu wierzących. Jak dotąd, nie pojawiło się najmniejsze odwołanie stwierdzeń w niej zawartych, więc wiele osób sądzi, że siostra nadal podtrzymuje swoje poglądy" ( zob. ks. R. Pindel, Rejki metoda leczenia czy sekta?, w : Rejki - deszcz niebiańskiej energii?, Kraków 1997, s.16-17).

Ks. Roman Pindel podkreśla, że Reiki jako systemu religijnego i uzdrowicielskiego nie da się pogodzić z wiarą katolicką.

"Ponieważ w Polsce ogromni większość stanowią katolicy (w dużej części jednak słabo uformowani religijnie , więc usiłuje się dla nich uczynić z Reiki budź sami metodę leczenia, budź ruch bardzo zbliżony ideowo do chrześcijaństwa. Temu celowi służą modlitwy chrześcijańskie i pouczenia o cierpieniu, ale przede wszystkim sama obecność i zaangażowanie w ruch siostry zakonnej. Temu celowi służyło ukazanie się w 1993 roku w piśmie Nieznany Świat wywiadu z s. Mariuszą, którego treść poszerzono bez jej zgody. Mimo interwencji nie wydrukowano żadnego sprostowania - tłumaczyła przełożona s. Mariuszy." (zob. R. Pindel, op. cit., s.15-16).

Wykorzystano materiały dr Hanna Karaś - www.effatha.org.pl

Dział: Uncategorised

Aktualności

Porady Zielarskie Online

Skorzystaj z wygodnych konsultacji online, które pozwolą Ci uzyskać porady bez wychodzenia z domu.

Zarezerwuj poradę zielarską online - kliknij tutaj.  

Więcej…

Jak wzbudzić żal doskonały

Więcej…

STREFA IGNATIANUM

Wprowadzenie do modlitwy medytacyjnej.

Więcej…